Poniższy tekst może wydawać się nierealny, przekoloryzowany i miejscami mocno przesadzony, ale tak właśnie zapamiętałem (i po rozmowach ze znajomymi – nie tylko ja) Japonię z jej dobrej strony. Kraj Kwitnącej Wiśni w swoim codziennym rytmie tak bardzo różni się od innych części świata, że napisano o tym niezliczoną ilość książek, ale dopiero wizyta w Japonii pozwoli nam zweryfikować wszystko empirycznie.
1. Porządek i trzymanie się zasad
Moja ulubiona cecha Japonii i Japończyków. W Japonii zasady są po to żeby ich przestrzegać; a że przestrzegają ich wszyscy, wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Czekamy na metro? Ludzie tworzą równe kolejki na kształt litery V, tak aby wysiadający mogli jak najszybciej wysiąść i tym samym ustąpić nam miejsca. Oczywiście nikt nie wsiada dopóki ostatni wysiadający nie opuści pojazdu. Kiedy wagon jest już dostatecznie pełny, osoba przed nami po prostu zatrzymuje się i tym samym daje znać, że czekamy na następne metro – coś całkowicie nie do pomyślenia i zaobserwowania w Europie. Kolejka w sklepie czy do atrakcji turystycznej? Wszyscy grzecznie czekają w równej linii. Nikt nie sapie, nikt nie narzeka, nikt nie komentuje ani kombinuje, nikt nie próbuje wcisnąć 5 znajomych czy wejść nam na plecy (jakby to miało pomóc). Do historii przeszły obrazki Japończyków równo stojących w kolejce po pomoc po tsunami z 2011 roku.
W Japonii honor jest tak ważną sprawą, że każdy człowiek, który nie spełni pokładanych w nim nadziei lub złamie zasady, tradycyjnie goli głowę, aby dać do zrozumienia wszystkim, że jest winny haniebnego występku i aby przez długi czas czuć wstyd z każdym krokiem stawianym w mieście. To nie żart – głowę goliły znane drużyny sportowe po przegraniu ważnych meczów, artyści złapani na „nieodpowiednim” zachowaniu a nawet prezydent komitetu organizacyjnego Tokio 2020 za złą pracę i organizację.
2. Czystość
Chociaż na ulicy nie uświadczymy śmietników (odpady zabiera się ze sobą do domu), latający papierek czy niedopałek papierosa na chodniku to prawdziwa rzadkość. Nie wiem kto odpowiada za utrzymanie czystości, ale w Tokio może dwa razy widziałem jakieś odpadki w zakamarkach chodnika. Żadnych pudełek po maku czy kubków po kawie, tony papierów i siatek po lokalnym targu, żadnych zgaszonych papierosów, smrodu uryny w przejściach czy na stacjach JR nawet na obrzeżach miasta. Kolejny raz daje o sobie znać trzymanie się zasad przez Japończyków – jest po prostu czysto. O ile taki świat jest piękniejszy, o ile przyjemniej jechać do pracy czy zatrzymać się gdziekolwiek – tego trzeba doświadczyć samemu.
3. Bezpieczeństwo
Japonia to jeden z najbezpieczniejszych (o ile nie najbezpieczniejszy) krajów na świecie. 0 rycerzy ortalionu, gimbopatriotów, śniadej karnacji, bezdomnych, meneli, agresywnej napitej czy naćpanej młodzieży, roadrage itp. Po północy na ulicy spotkamy co najwyżej służby porządkowe lub policję. Tak bezpiecznie, czy to w ciągu dnia czy w nocy, nie czułem się nigdzie na świecie. „Problem” zaczyna się po powrocie do domu, gdzie czeka na nas szara rzeczywistość i tak na prawdę dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę jak bardzo Japonia różni się od Polski, nie mówiąc już o krajach Europy zachodniej czy USA.
4. Brak chińskiej tandety i nagabywania w miejscach turystycznych
Wyobraźmy sobie najbardziej turystyczne miejsca w Japonii – Złoty Pawilon, Asakusa, Hiroshima czy Nara. Wyobraźmy sobie nieprzebraną ilość turystów z całego świata, w tym: babcie z wnuczkami, XXXL size made in USA, duet Janusz & Grażyna, backpackersi, laleczki ze sponsorami, zwykli turyści i ludzie z wyższych sfer. Wyobraźmy sobie, że nie spotkamy tu żadnego pakistańskiego sprzedawcy chińskiej tandety, żadnego murzyna próbującego naciągnąć nas na „bransoletki przyjaźni”, żadnych oscypków, róż dla „pięknej damy”, muszelek, koszulek „najlepszy mąż na świecie”, podróbek i naganiaczy. Coś co całkowicie zabija klimat znanych miejsc w Europie tutaj po prostu nie występuje.
5. Cisza
Obowiązkowość i trzymanie się ogólnie przyjętych zasad kultury skutkuje jeszcze jednym zjawiskiem – ciszą. W metrze czy na ulicy nikt nie puszcza disco polo ze smartfona, nikt nie charka, nie smarka, nie rozmawia głośno o tym jak to przesadził wczoraj z alkoholem. Rozmowy oczywiście toczą się nieustannie, ale można przecież rozmawiać półszeptem, nie przeszkadzając równocześnie śpiącym współpasażerom; na ulicy również nie trzeba krzyczeć do telefonu ani co chwila używać słowa na k.
6. Kuchnia
Kuchnia Japonii to temat na osobny wpis, ale z pewnością jest to coś, za co można pokochać ten kraj. Sushi, onigiri, bentō, owoce morza w super jakości i niezliczonych ilościach, wszelkie odmiany Rāmen, pierożków gyoza no i oczywiście japońska wołowina (nie tylko) Kobe.
Może w Japonii je się kurczaki z KFC na Święta Bożego Narodzenia (długa historia…), ale generalnie ich jedzenie, a już szczególnie fast food jest milion razy bardziej naturalny i zdrowszy od naszego. Wszystko bazuje na ryżu, warzywach i owocach morza lub wołowinie. Pochłaniając nawet sporego bentō boxa podczas podróży Shinkansenem nie pójdziemy od razu spać ani przez następne pół dnia nie będziemy czuli kamieni w brzuchu.
Sushi w Japonii serwowane jest w formie od dań z baru mlecznego do małych, wykwintnych dzieł sztuki w drogich miejscach. Jadłem obie opcje, ale bliższe mojemu sercu jest running sushi w piwnicy gdzieś na zadupiach Tokio. Proste, pyszne, bez zbędnych udziwnień i w śmiesznie niskiej cenie – żal nie zjeść kilku talerzyków.
Sushi, dobry rāmen czy gyoza, najlepszy tuńczyk prosto od zwycięzcy aukcji to z pewnością rzeczy które rozpieszczają nasze podniebienie, ale ja japońskie jedzenie kojarzę w pierwszej kolejności z wołowiną. Tą słynną wołowiną Wagyū, wokół której narosło tyle legend i bredni, że zwykły turysta nie wie już co jest prawdą a co nie.
Prawdziwe Wagyū nigdy nie będzie tanie, ale nie należy jednak popadać w skrajności i płacić 170-200€ za 150g polędwicy. Dobry stek Sirloin w porze lunchu (podawany z zupą miso i innymi dodatkami) to koszt około 3600-5000¥. Wielodaniowa kolacja ze stekiem w roli głównej to dobrze wydane 70-120€.
7. JR Pass
O JR Pass pisałem już w moim poradniku o kolejach w Japonii. JR Pass jest świetnym sposobem aby optymalnie zaplanować nasz pobyt w Japonii. Jedyny w swoim rodzaju uniwersalny bilet, który pozwala nam przemieszczać się superszybkimi pociągami Shinkansen jak i zwykłymi kolejami podmiejskimi, niekiedy także metrem i autobusami. Dobrze wyceniony, szalenie użyteczny i pozwalający skrócić czas podróży między miastami do minimum. Absolutne Must-Have w Japonii.
8. Ceny biletów wstępu do zabytków i atrakcji turystycznych
Bilety wstępu do zabytków i atrakcji turystycznych w Europie potrafią przyprawić o ból głowy. Kamienica Gaudiego (każda z nich) – 29€, Luwr – 19€, wieża Eiffla – 17€, Kopalnia Soli „Wieliczka” – 55PLN. W Japonii niemal każdy bilet wstępu kosztuje tyle samo: 200-300¥, czyli mniej więcej 7-10PLN… Planując dwa tygodnie urlopu w Kraju Kwitnącej Wiśni, ta różnica jest więcej niż zauważalna (z perspektywy naszego portfela) i pozwala bez przeszkód i dylematów zwiedzać Japonię.
9. Motoryzacja
Kocham wszystko co ma 4 koła i silnik. Moja walka między rozsądkiem, podróżami a samochodami trwa niezmiennie od kiedy pamiętam. Co gorsza, przerobiłem moją partnerkę na pełnoprawnego petrolheada w spódnicy. Weekend w Mediolanie? Przepraszam, ale Jaguar Deutschland mówi żebym wpadł na lotnisko sprawdzić nowego XF S…
W Japonii czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Idąc przez Tokio słyszę ryk rasowych rumaków. I to nie 6 czy 8. 12 włoskich ogierów napędzało Ferrari 250 GTO w wyścigowym malowaniu podczas weekendowej przejażdżki po mieście. 100 000 000PLN na kołach w ciągłym użyciu – coś pięknego. Jeśli spotkamy w Japonii sportowe wersje samochodów to zawsze, ale to zawsze są maksymalnie doposażone. Mercedes AMG – tylko pełny pakiet Brabus lub Masonry, BMW M – tylko cały zestaw BMW Performance lub Alpina, Porsche tylko Sport Chrono z jakimiś customowymi dodatkami, legendarne Nissany R34 GT-R w białokrukowych M i V spec, Supry po kolosalnych przeróbkach; po prostu kosmos. Ale moim królem miłości Japończyków do szybkich samochodów był, jest i będzie Akira Nakai San ze swoim RWB.
„Zweite Entwicklung” (drugi development) jak nazywa swe dzieła Nakai San, to legendarne już przeróbki Porsche, które nie tylko obłędnie wyglądają, ale jeszcze prowadzą się znacznie lepiej niż po zejściu z linii w Stuttgarcie. Poświęciłem nawet kilka godzin aby pojechać do legendarnego warsztatu Akiry, ale jak na złość tamtego dnia Nakai San zrobił sobie wolne. Walające się wszędzie części, papierosy, gazety tuningowe i piwo, Pink Pig, Stella i inne znane modele na placu – klimat tego miejsca i samochody na parkingu przed warsztatem to Mekka każdego petrolheada.
2 komentarze
Hej Kuba, super wpis. Masz może jakieś godne polecenia miejsce z rozsądnymi cenami gdzie można zjeść stek Wagyū w porze lunchu w Kobe? Z góry dziękuje za odpowiedź!
W samym Kobe niestety nie pomogę, ale jeśli będziesz kiedyś w Kioto – http://hafuu.com/eng_store_honten.html