ibis Styles Milano Agrate Brianza
Wyjazd do Mediolanu należał do tych bardziej spontanicznych. Lombardia leżała na naszej liście miejsc do odhaczenia; problem w tym, że na świętego Nigdy. Z inicjatywą wyszli do nas znajomi z Monachium, bo wielkimi krokami zbliżał się słynny Mediolan Fashion Week. Szybka decyzja – oczywiście jedziemy.
Jako, że termin naglił a do stolicy mody mieliśmy tylko 500km, samolot nie wchodził w grę. Koszt jak i czas przejazdu samochodem były jak najbardziej do przyjęcia, więc nie zastanawialiśmy się ani chwili. Problemem okazał się nocleg. Sieciówki zostały wykupione w całości albo sprzedawały pokoje w jakiś zawrotnych kwotach. Airbnb też przebrane po całości albo w cenach naprawdę dobrych hoteli. Zadzwoniłem do Accorhotels – w końcu czas użyć swoich przywilejów. Niestety, nawet platyna w Accorze nie gwarantowała w tych dniach miejsca, pomimo „gwarancji dostępności”. W kolejce po pokój były już inne platyny (!)… Sieciówki odpadły, Airbnb odpadło, Fashion Week kurwa.
Lokalizacja
Gdy cały wyjazd stał pod znakiem zapytania, przypomniałem sobie o starym tricku w sieci Accorhotels. Udało się – 50m2 apartament typu superior w ibis Styles Milano Agrate Brianza. Śniadania i Wi-Fi w cenie.
Lokalizacyjnie ibis Styles Milano Agrate Brianza niczego nie urywa. Został on jednak stworzony, aby obsługiwać strefę biznesowo-przemysłową w której się znajduje, i z tego zadania wywiązuje się znakomicie. Jeśli komuś zależy na wygodnym dostępie do metra, bliskości atrakcji turystycznych itp., niech wybierze inny hotel. Niemniej w dni robocze oferuje bezpłatny transport z i do stacji metra, co jest raczej rzadko spotykane. Bus to nowy VW Transporter i jest dostępny w ciągu 15 minut, wystarczy dać znać recepcjoniście.
Recepcja, bar i otoczenie
Sieć ibis Styles na tle innych hoteli budżetowych wyróżnia się designem. Jasne, kolorowe wnętrza to ich znak rozpoznawczy. Standard jest lepszy niż w „zwykłym” ibisie – mamy do dyspozycji np. sejf, ale wciąż zachowano przystępne ceny. Nie każdemu przypadną do gustu tak kolorowo urządzone wnętrza, ale ja do miłośników marmurów nie należę, a poza tym przyjechaliśmy na Fashion Week!
Otoczenie do najpiękniejszych nie należy, ale w żadnym wypadku nie jest odpychające – to po prostu strefa biznesowa. Na plus zasługuje brak problemów z parkowaniem. Miejsca jest sporo a parking jest bezpłatny; coś za coś – stoimy pod chmurką i nikt nie pilnuje naszego samochodu.
Pomimo późnej pory (przyjechaliśmy po północy), recepcjonista był poinformowany a pokój przygotowany. Piszę o tym, bo wbrew pozorom nie jest to zbyt często spotykane. Zameldowanie trwało chwilę i przebiegło bezproblemowo. Niestety następnego dnia recepcja nie była już tak miła ani kompetentna. Po pierwsze tylko jedna osoba mówiła po angielsku. Po drugie nie chciano nam wydać przysługujących drinków powitalnych, po moim naleganiu recepcjonistka zgodziła się zaserwować dwie małe Coca-Cole. Pozostawię to bez komentarza.
Bar jak na tak duży i odpowiednio zlokalizowany hotel zupełnie nie zachwyca. 3 krzesła, lada i najpopularniejsze alkohole. Ceny drinków nie przyprawiały o ból głowy, ale obsługa nie miała pojęcia co robi – to kolejny punkt do poprawy.
Pokój
Nasz apartament, jak to zwykle bywa, znajdował się w narożniku najwyższego piętra budynku. Okna zamiast ścian dawały fajny efekt, ale z racji sąsiadujących biurowców efekt wow został nieco przygaszony. 50 metrów kwadratowych robiło swoje, miejsca dla wszystkich było pod dostatkiem. Apartament podzielono na dwie strefy: mieszkalną oraz sypialną z łazienką i przedpokojem.
Łazienka była duża i czysta, utrzymana w niebieskiej kolorystyce. Niestety w ibis Styles Milano Agrate Brianza również zapomniano o mechanicznej wentylacji co szybko zamieniało pomieszczenie w saunę. Do dyspozycji gości przygotowano dużą wannę z hydromasażem który niestety nie działał. Kosmetyki, a właściwie mydło, nie wyróżniały się jakością; ręczniki wymieniane były na bieżąco.
Apartament typu superior od normalnego odróżniała dodatkowa przestrzeń części mieszkalnej. W jej skład wchodził designerski czteroosobowy stół z krzesłami oraz szafy z sejfem. Jeśli ktoś będzie spędzał choćby kilka godzin w hotelu, to warto dopłacić do najlepszego apartamentu – stół i krzesła umożliwiają normalną pracę lub konsumpcję. Resztę powierzchni zajmowała duża, rozkładana sofa oraz drugi telewizor.
Śniadanie wydawane było w dwóch jadalniach, jedna dla gości przybyłych na konferencję a druga dla „zwykłych”. Takie rozwiązanie jest genialne w swojej prostocie i zapobiega frustrującym sytuacjom. Sama jadalnia była bardzo duża, jasna i umożliwiała spożywanie posiłków na zewnątrz (latem). Śniadanie „interkontynentalne” u wielu osób wywołuje odrazę, ale ibis Styles Milano Agrate Brianza na prawdę nie ma się czego wstydzić. Jak na 3* jest lepiej niż bardzo dobrze. Żadnej konserwowej, żółtego „sera” i bułek z zamrażarki – gwarantuję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ibis Styles Milano Agrate Brianza posiada też restaurację z prawdziwego zdarzenia z raczej wyszukanymi daniami, ale w sensownych cenach. W obliczu braku czasu oraz sławnego lokalnego jedzenia, z restauracji nie skorzystaliśmy.
Podsumowanie
Ibis Styles Milano Agrate Brianza mógłby być hotelem na medal, ale niestety nie jest. Na plus zaliczam świetne śniadania, design, cenę i bezpłatny transport do metra. Na minus niewyszkoloną załogę, niedziałający hydromasaż (bądź co bądź wzięliśmy najdroższy apartament) oraz mimo wszystko odległość od centrum. Ogólnie 7,4/10.
3 komentarze
Recenzja nie zawiera najważniejszego – co to za „stary trick”? 😉
Opiszę to w jakimś zbiorczym wpisie, ale nie wiem jeszcze kiedy. I tak mam straszne zaległości w pisaniu 😉
Witam w klubie… 😉