Praga 2013. Telegraficzny skrót.

0

Już po drodze do Pragi zaczęło padać. Na granicy wymieniłem trochę € na korony po bandyckim kursie (musiałem zrobić dopłatę za pokój w hotelu) i zakupiłem winietę na 10 dni. Pragę zastałem strasznie rozkopaną ale pomimo tego trafiliśmy bez większych problemów. Z piątku na sobotę zatrzymaliśmy się w hotelu Extol Inn. Szczerze polecam to miejsce – ceny jak na Pragę są bardzo niskie, śniadania obfite a pokoje czyste i dość wygodne. Z reszta wystarczy poczytać nieco opinii na jego temat w internecie – wszystkie mówią to samo 🙂 Oczywiście całą drogę lało jak cholera a temperatura oscylowała około 10 stopni. Idealna pogoda na długi weekend…

Rynek praski z widocznym słynnym zegarem astronomicznym

Po przyjeździe i rozpakowaniu się skorzystaliśmy z metra aby dostać się na stare miasto. Tutaj standard – zegar praski, most Karola, trochę starego miasta + knedliczki z gulaszem, zupa gulaszowa w chlebie, piwo i trdelnik. Wody w Wettawie było do cholery a deszcz ciągle padał. Po sobotnim śniadaniu i wymeldowaniu się, w wielkim deszczu wsiedliśmy w auto aby dojechać do drugiego hotelu – Jurys Inn. Rozkopana Praga i ch… nawigacja spowodowała, że trochę pobłądziliśmy ale dzięki bogu (tak, z małej) studiowałem Google Maps kilka dni wcześniej. Jurys Inn wbrew pozorom jest świetnie położony – tuż przy metrze, dworcu Florenc i centrach handlowych. Standard wart swojej (normalnej) ceny – mogę go z czystym sumieniem polecić.

Sobota upłynęła nam pod znakiem zwiedzania zamku itp. Lało jak cholera, musieliśmy wrócić do hotelu aby zmienić ubrania na suche. Osłodzeniem dnia był obiad w Hooters. Wiesz za co płacisz – burger był super. Tylko kto by tam zwracał uwagę na jedzenie kiedy wokół chodzą takie kelnerki 😀 W niedzielę zaliczyliśmy katedrę na zamku – 1.06 była zamknięta, po czym zdecydowaliśmy się uciekać do domu z powodu wielkiej wody. Metro zamknięto, most Karola również, część miasta została zalana więc nic nam nie pozostało jak wsiadać w auto i jechać do Ingolstadt. Całą drogę lało tak, że jazda szybsza niż 100km/h była po prostu niemożliwa. W Ratyzbonie przywitała mnie powódź stu czy tam pięćsetlecia. Z deszczu pod rynnę…

Niemniej jednak uważam wyjazd za udany. Hooters robi swoje 😉

Share.

Nazywam się Kuba i od 2013 roku prowadzę dla Was blog "Kuba w Podróży". Od czasu mojej pierwszej większej wyprawy minęło sporo czasu, a popularność bloga przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z zawodu programista, w wolnych chwilach spisuję swoje poradniki, relacje z wypraw i ogólne doświadczenia ze światem. Do zobaczenia na szlaku!

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version