Sheraton Grand Kraków – recenzja hotelu

0

Sheraton Grand Kraków (za Wikipedią): pięciogwiazdkowy hotel położony nad brzegiem Wisły, wybudowany na miejscu Browaru Królewskiego przy ul. Powiśle 7, w niedalekim sąsiedztwie Zamku Królewskiego na Wawelu. Pokoje jego warszawskiego krewnego (Sheraton Warsaw Hotel) po niedawnym remoncie mogą robić za wizytówkę sieci, tak więc punkt odniesienia miałem ustawiony bardzo wysoko. Sheraton Grand Kraków nie jest obiektem starym, ale do nowego także mu nieco brakuje; jadąc na miejsce zastanawiałem się, co zastanę – już lekko zużyte, ale jeszcze nie nadające się do skrytykowania wyposażenie, pokoje typu outdated, czy może całkiem dobrze utrzymany obiekt. Nic z tych rzeczy.

Wyjątkowo nie robiłem typowego dla mnie researchu: co denerwuje gości, co można poprawić, a co jest mocną stroną obiektu – chciałem mieć za punkt odniesienia jedynie Sheraton Warsaw Hotel. W hotelu miałem spędzić dwie noce, więc moje odczucia po pierwszej nocy mogłem spokojnie porównać z komentarzami gości i zweryfikować je na bieżąco.

O Sheraton Kraków (wtedy jeszcze bez Grand w nazwie) mówiło się swojego czasu wiele – może nie złego, ale za kontrowersję uważano wygląd budynku, szczególnie, że za sąsiedztwo ma on Wawel i Bulwary Wiślane. No cóż – ja Krakowa za szczególnie przemyślany i estetyczny nigdy nie uważałem, i naprawdę wiele wody w Wiśle musi upłynąć, żebym zmienił zdanie. Ale jeśli kogoś na Powiślu razi bryła Sheraton Grand Kraków, a nie wygląd i stan okolicznych budynków, klepisk udających trawnik, budek z chińskim badziewiem, kebaba po drugiej stronie ulicy, a już szczególnie połączeń starych kamienic z „nowymi konceptami” pasującymi tam jak pięść do nosa to przepraszam, ale jest hipokrytą. Czepianie się frontowej ściany Sheratona przeprowadzano chyba w myśl zasady, że dużemu łatwiej dowalić, bo jedyne, co zrobi, to ładnie przeprosi. Ja do wyglądu hotelu z zewnątrz nic nie mam, uważam wręcz, że nadaje on szyku (szczególnie wieczorem), a już na pewno ratuje te 100m chodnika, tego niezbyt urodziwego miejsca na mapie Krakowa.

Jeśli chodzi o samą lokalizację, to Sheraton Grand Kraków chyba nie dało się umiejscowić lepiej: bezpośrednie sąsiedztwo Wawelu, Bulwarów Wiślanych, przy najbardziej znanym zakręcie Wisły. Dojazd jest banalnie prosty, choć, z racji właśnie swojej lokalizacji, w godzinach szczytu może zająć dość sporo czasu. Warto o tym pamiętać chcąc dostać się na dworzec PKP czy lotnisko Balice.

Parking w hotelu podzielony jest na dwie strefy – w pełni zamykaną i miejsca na terenie hotelu, ale pod chmurką. Część w pełni zamykana jest zajęta w większości przez samochody ambasad, ale znajdziemy tam także miejsca dla gości. Z parkingu wchodzimy bezpośrednio do korytarza na poziomie -1, który łączy windy ze strefą fitness. Recepcja znajduje się na poziomie 0.

Czy to po spacerze z parkingu, czy po wejściu przez wielkie drzwi obrotowe, trafimy w końcu na recepcję. Jest to jedna duża lada (ok, jeszcze biurko priority dla gości z odpowiednim statusem) i kilka stanowisk obsługi. Hotel jest duży (posiada ponad 230 pokoi), więc o małym pomieszczeniu, jak w AC Hotel by Marriott Wrocław nie mogło być mowy. Mimo dużej ilości gości meldujących i wymeldowujących się przyjęcie przebiegło sprawnie i bez problemów. Plus za bardzo fajną fototapetę ze starą mapą Krakowa za recepcjonistami.

Byłbym zapomniał o jeszcze jednej, dość istotnej rzeczy. Wielkie i piękne bukiety kwiatów wyeksponowane na stole przy recepcji to już chyba standard w polskich Sheratonach. I dobrze, bo podobnie jak w Sheraton Warsaw Hotel robi to bardzo dobre wrażenie (szczególnie na płci pięknej). Jest to pozornie tylko mały szczegół, ale siedząc w lobby można usłyszeć komentarze o kwiatach – powinno to dać innym hotelom do myślenia.

Sheraton Grand Kraków zbudowany jest na bazie trójkąta – pokoje rozmieszczone są na bokach, a środek przykryty jest przez wielki, szklany dach. Dół zagospodarowano na jadalnię, restaurację, sklepy i część klubową. Taki układ powoduje, że w sumie nieważne, z którego pokoju wyjdziemy, po otworzeniu drzwi od razu widzimy hotel w pełnej krasie. I chyba każdy idąc pierwszy raz półotwartymi korytarzami Sheraton Grand Kraków zatrzymuje się, aby spojrzeć na dół i rozejrzeć się na boki; ja robiłem to chyba za każdym razem.

Korytarze utrzymano w złoto/beżowo/granatowej kolorystyce: geometryczny wzór na granatowej podłodze plus złoto-beżowe ściany. Gdzieniegdzie znajdziemy dodatkowe akcenty jak duże lustra czy stół z fotelami. Wszystko to wygląda bardzo dobrze, szczególnie w dzień, bo korytarze są wtedy w całości oświetlone przez naturalne światło wpadające przez dach. Moją uwagę zwrócił dopracowany design – w miejscach gdzie podłoga była doświetlona przez otwarty korytarz, wzór na wykładzinie był ciemniejszy, a w miejscach, gdzie od światła odgradzała nas ściana od razu pojawiało się więcej beżu.

Wyjazd na ostatnie normalne (istnieje jeszcze jedno, małe piętro, ale o nim później), 4 piętro, pokój klubowy 411. Po otwarciu drzwi wszystko stało się jasne – na 100% swoje palce maczał tu ten sam architekt, który był odpowiedzialny za Sheratona w Warszawie. I rzeczywiście – Alex Kravetz brał także udział w niedawnym odnowieniu Sheratona w Krakowie.

W przedpokoju zabudowano szafę, ale dość nietypowo, bo właśnie w niej umiejscowiono mały zestaw Nespresso, herbatę i szafkę z minibarem, szkłem itp. Minibar był dobrze wyposażony, cen niestety nie pamiętam. Plus za motyw Krakowa na orzeszkach ziemnych.

Naprzeciw szafy znajduje się łazienka. Jej powierzchnia jest wystarczająca dla dwóch osób. Na środku uwagę przykuwa umywalka i duże, oświetlone ledowo lustro. Po lewej ubikacja, po prawej wanna z opcją prysznica. Plus należy się za wzorową czystość, sporo ręczników, wagę (rzadki widok w hotelu) i słuchawkę prysznicową z różnymi opcjami strumienia wody. Ilość, jakość (le grand bain to marka własna sieci Sheraton) i różnorodność kosmetyków jak i dodatków zadowoli każdego. Co ciekawe, na umywalce znajdziemy także zestaw do mycia zębów. Na ścianie wisi fajne nawiązanie do Krakowa w postaci zdjęcia. Byłbym zapomniał o małych smokach zamiast gumowych kaczek 🙂

Sam pokój składał się z 3 części: łóżka, miejsca do pracy i małej kanapy/szezlonga. Łóżko w prawdziwym rozmiarze King, pościel z logo Sheraton, średnio twardy materac, 0 odgłosów przy zmianie pozycji – nic dodać, nic ująć. Samo łóżko obudowano pasującą scenerią: motyw przecieranego lustra na obrzeżach wraz z ambientowym oświetleniem i miękką ścianą z fakturą. Obok łóżka szafki nocne (stal + ciemne drewno), na nich duże lampy w podobnej kolorystyce i stylu co tylna ściana. Wszystko to wygląda naprawdę bardzo dobrze, porządnie i bez wątpienia buduje atmosferę upscale hotel. Przy okazji łóżka nie mogę nie wspomnieć o dwóch Smokach Wawelskich na poduszkach – świetny gadżet i pomysł ze strony Sheraton Grand Kraków. Jak zapewniła mnie recepcjonistka, podobnie jak te w łazience, są one przeznaczone specjalnie do adopcji przez gości hotelu 🙂 Kolejny plus za dwa gniazda USB przy łóżku.

Jeśli po pierwszej nocy miałbym wskazać jakieś niedociągnięcia, to będzie tylko jedno: niedźwiękoszczelne drzwi wejściowe. Śniadanie wydawane jest od wczesnych godzin porannych i pomimo odległości mojego pokoju od jadalni, hałas talerzy i szklanek był wyraźnie słyszalny.

Kącik do pracy stanowił biurko i fotel. Biurko jak i lampa na nim nawiązują stylem do reszty pokoju – szafek przy łóżku, lamp, stolika, szafki pod TV, itp. Fotel sam w sobie jest designerskim elementem. Obszyto go świetnym w dotyku (i wyglądzie) materiałem z głębokim wzorem wspieranym przez rzędy ozdobnych gwoździ tapicerskich. Z racji pokoju klubowego, na biurku znalazłem czekoladki, makaroniki, piernik i kolejny krakowski akcent – pudełko „Polskich słodkości” z grafiką nawiązującą do rynku.

Obok biurka znalazło się miejsce na niewielką kanapę/szezlong i stolik. Kanapa detalami współgra z innymi elementami hotelu i pokoju: wzory na poduszkach z zasłonami, pościelą i podłogą, kolor obicia z wykładziną na korytarzu itp. Na niewielkim stoliku postawiono miskę z owocami.

To co jest prawdziwą siłą tego pokoju, to cała reszta, o której specjalnie dotąd nie wspomniałem. Na ścianach wiszą delikatne grafiki ze smakiem nawiązujące do Polski i Krakowa. Wszelkie, nawet te niewidoczne na pierwszy rzut oka wzory na wykładzinach, zasłonach, kontaktach, ścianach itp. współgrają ze sobą. Meble nie odstają od siebie wzornictwem na krok. Temperatura oświetlenia w każdym źródle światła jest taka sama. Zdjęcia na wyświetlaczu telefonu przedstawiają hotel i jego otoczenie. I na koniec największy as z rękawa – ściana naprzeciwko wejścia, która w zasadzie jest jednym wielkim oknem. Zakręt Wisły i Wawel – widok z pokoi wychodzących na Bulwary Wiślane jest po prostu niesamowity. Nieważne czy w nocy, czy w dzień – można usiąść na fotelu czy kanapie i po prostu patrzeć przez okno godzinami.

Podobnie jak w Warszawie, w pokoju rzuca się w oczy jakość użytych materiałów (ściany, meble, zasłony i dodatki) i spójność całego projektu. Setki małych szczegółów składają się na niesamowicie dopracowaną całość. Uwierzcie mi, że po XXX nocach w hotelach na całym świecie zauważa się, że jest 5* i jest 5*. I jeśli chodzi o wnętrze pokoju, to zarówno Sheraton Grand Kraków jak i jego kuzyn z Warszawy mogą robić za wzór do naśladowania. Chapeau bas.

Sheraton Grand Kraków – widok z okna

Lubię hotele, które goszczą dużo gości zza granicy z dwóch powodów: po pierwsze siłą rzeczy obsługa jest dużo lepsza, a po drugie dużo więcej osób korzysta ze śniadania, co powoduje, że często ono także jest lepsze niż w analogicznym hotelu, ale na „rynek lokalny”. Oglądając z boku zachowanie obsługi restauracji, recepcji, ochrony/odźwiernego nie ma się złudzeń, że obsługa w Sheraton Grand Kraków to pełny profesjonalizm – status Grand, duży hotel i większość gości zza granicy robią swoje. Fajne jest to, że w przypadku kolejki do recepcji ktoś z obsługi podpytuje gości w jakim celu stoją w kolejce i takie rzeczy jak problemy z kartą do drzwi rozwiązywane są poza kolejnością.

Wspomniane wcześniej śniadanie wydawane było w jadalni, która mieści się w środku trójkąta jakim jest Sheraton Grand Kraków. Ilość ludzi, jaka codziennie spożywa śniadanie w jadalni Krakowskiego Sheratona robi wrażenie. Pomimo bardzo wielu miejsc, w godzinach śniadaniowego szczytu, wolne stoliki można było policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk.

Śniadanie to bardzo bogata wersja kontynentalna. Dużo różnego pieczywa, muesli, owsianki, dalej 3 wyspy z jogurtami, owocami, sałatkami, serami, szynkami itp. Wyspy to dużo lepsze rozwiązania niż jedna długa lada, bo unika się ciągłego czekania na swoją kolej i latania z talerzem od miejsca do miejsca. Jadalnia posiada także fajnie udekorowaną, dużą ladę z daniami ciepłymi, gdzie możemy przy okazji zamówić potrawy z jaj i patelni. Plus za maszynę do gofrów i bardzo liczne dodatki do nich – polecam, są pyszne. Na tylnej ścianie znajduje się mała wyspa z sokami i maszyną do kawy/herbaty (choć akurat napoje zawsze przynosi nam kelner). Dla spragnionych nieco %, czeka cała ściana lodówek z winem, prosecco itp. Śniadanie było bardzo dobre ilościowo i jakościowo – nikt nie powinien poczuć się zawiedziony, a przychodząc późno, nie spotkamy pustych koszy i talerzy.

Śpiąc w pokoju klubowym, miałem możliwość zjedzenia w Club Lounge, ale skorzystałem tylko z kolacji w tym miejscu. Club Lounge to dość dużych rozmiarów salonik, umiejscowiony na pierwszym piętrze, z widokiem na restaurację/jadalnię. Wieczorem w saloniku słychać muzykę, graną przez pianistę z restauracji poniżej. Świetnie pasuje to do gustownego, nieco bardziej oficjalnego wykończenia tej części hotelu. „Dach” saloniku stanowią rozwieszone płachty materiału, spośród których do naszych oczu przebija się wielki mural przedstawiający Kościół Mariacki. Takie rozwiązanie świetnie wygląda i zapewnia dość dyskrecji, a równocześnie nie „bunkruje” całego pomieszczenia.

Późnym popołudniem, poza standardowymi napojami, alkoholem i przekąskami, na stół trafiają także przekąski na kolację. Małe sałatki i tartinki są po prostu pyszne, o deserach nie wspomnę. Polędwica wołowa w sosie własnym z czarnym pieprzem to wisienka na torcie. Club Lounge w Sheraton Grand Kraków to bardzo klimatyczne miejsce i w przeciwieństwie do większości podobnych przybytków, nie jest zamknięty gdzieś na wysokim piętrze, a wręcz otwarty na hotel.

Na wspomnianym wcześniej poziomie -1, obok parkingu umiejscowiono strefę SPA/fitness. Basen w Sheraton Grand Kraków jest standardowych rozmiarów jak na hotel; jest dość głęboki, i posiada fontannę masującą. Poza mną chętnych na basen nie znalazłem zbyt wielu, więc narzekać nie mogę 🙂 Jedną ze ścian zamieniono na szkło z widokiem na siłownię. Siłownia to mocna strona hotelu – jest duża, dobrze wyposażona i cieszy się dużą popularnością wśród gości. W szatniach znajdziemy także saunę suchą.

Wisienką na torcie, z której z racji końcówki zimy nie było niestety dane mi skorzystać, jest Roof Top Terrace & Lounge Bar. Znajduje się on na ostatnim, 5 piętrze (o którym wspominałem wcześniej) i… wystarczy zajrzeć na instagramowe hashtagi hotelu, żeby zobaczyć jak prezentuje się widok z tarasu na dachu, szczególnie wieczorem.

Podsumowanie

9.4 Polecam!

Jedyny Grand w Polsce, świetna lokalizacja, obsługa i oceny gości, dyskretne nawiązania do Krakowa na każdym kroku, bardzo ładne i mistrzowsko dopracowane upscale pokoje, widok z okna jak milion dolarów i smoki do adopcji – czy muszę dodawać coś więcej? Krakowskie must-sleep.

  • Lokalizacja 9.6
  • Personel 9.5
  • Pokój 9.6
  • Gastronomia 9.2
  • Cena/Jakość 9
  • Czystość 9.2
Share.

Nazywam się Kuba i od 2013 roku prowadzę dla Was blog "Kuba w Podróży". Od czasu mojej pierwszej większej wyprawy minęło sporo czasu, a popularność bloga przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z zawodu programista, w wolnych chwilach spisuję swoje poradniki, relacje z wypraw i ogólne doświadczenia ze światem. Do zobaczenia na szlaku!

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version