19 różnic między Europą a USA

14

Różnic miedzy życiem, pracą i wypoczynkiem w USA a Europą jest milion – inne miejsce, inna historia, inna kultura. Jednak cześć z nich od razu bardzo rzuca nam się w oczy, szczególnie, jeśli przylatujemy do USA po raz pierwszy. Poniżej zebrałem dla was 19 najbardziej nieoczywistych, a jednak znaczących różnic pomiędzy Polską/Europą a Stanami.

  1. Napiwki

Napiwki w gastronomii USA to mus, to powody do kłótni wśród znajomych (mało kto chce chodzić jeść z kumplem, który daje małe napiwki), to powód do świętej wojny miedzy zwolennikami tak a nie, to powód do zakłopotania i niekiedy frustracji przyjezdnych z innych części świata.

To, że w niektórych krajach i miejscach daje się napiwki, w innych wg. uznania, a w jeszcze innych są wręcz źle widziane wie chyba każdy. W USA sprawa jest dość skomplikowana, bo tipuje się niemal każdego usługodawcę, ale choć gastronomia wiedzie tutaj zdecydowany prym to są miejsca, w których jemy, ale nie zostawiamy napiwku. O ile np. kierowca busa wypożyczalni czy boy hotelowy za podprowadzenie auta oczekują napiwku, to zadowolą się w sumie każdym banknotem i nie będzie wielkiego problemu z tym, że nie mamy drobnych albo jeszcze wypłaconych dolarów. Uśmiech, „Doceniam każdego Pańskiego dolara, Sir”, uścisk ręki i życzę miłego dnia. W dinerze czy restauracji za takie wytłumaczenie możemy dostać solidną wiązankę epitetów od kelnerki. Przybliżę wam na szybko zasady napiwków panujące w USA, choć nawet moi znajomi – obywatele USA z dziada pradziada mówią, że to raczej reguła kciuka i nie da się jasno określić gdzie i w jakiej wysokości powinno się zostawić napiwek.

  • Jego wysokość to 10-25%, w zależności od miejsca, miasta i stanu,
  • na zdecydowanej większości rachunków z gastronomii jest miejsce przeznaczone na gratyfikację, a pod nim tabelka z kwotami napiwku odpowiadającymi danym % – bardzo pomocna sprawa. Kwotę napiwku wpisujemy sami i zatwierdzamy ją podpisem. Jeśli na rachunku takiego miejsca nie ma (bary szybkiej obsługi, „europejskie” restauracje upscale) oznacza to z reguły, że obsługa została opłacona przez pracodawcę i napiwki są dawane według uznania. Dlatego „najbezpieczniej” jest zawsze płacić kartą; jest puste miejsce – dajemy napiwek, nie ma – dajemy wg. uznania,
  • napiwek zostawiamy zawsze w dinerach i restauracjach, miejscach gdzie obsługa faktycznie obsługuje i „daje coś od siebie”,
  • mało które bary szybkiej obsługi oczekują napiwków, choć również podają nam jedzenie, sprzątają itp. (fuck logic),
  • napiwku będą oczekiwać także kierowcy taksówek korporacyjnych (chociaż ja zawsze polecam Ubera), nie tylko ze względu na koszt, ale przede wszystkim uczciwość). Standardowa stawka to 10% wartości przejazdu,
  • obsługa hotelu zadowoli się 1-5$, w zależności od tego, w czym nam pomagają,
  • wszyscy inni pracownicy wykonujący dla nas jakieś czynności – tankowanie, transport z lotniska do wypożyczalni firmowym busem itp. – napiwek jest bardzo mile widziany, ale nie obowiązkowy.

Wojna o napiwki została świetnie zrealizowana we „Wściekłych psach”:

  1. Reklamy usług prawnych

„Jechałeś pod wpływem? 30 Dni i odzyskasz prawko.”, „Dorobiła Ci rogi? Puścimy ją z torbami.”, „Aresztowali Cię? Dzwoń.”, „Błąd lekarza = szybki szmal.” „Weź z nami rozwód, następny dostaniesz za pół ceny.”. Hitem w tej materii jest znak 1-855-WTF-POPO (Po-Po to slangowe określenie policji). Kiedy w Polsce słyszysz w radiu o braku magnezu, cellulicie wodnym, grzybicy pochwy i innych idiotyzmach, w USA usłyszysz o wszystkim, co związane jest z prawem: rozwody, aresztowania, mandaty, narkotyki, opieka medyczna (błąd lekarza zajmuje bardzo wysokie miejsce w tabeli przyczyn zgonów w USA). W obu (angielskim i hiszpańskim) językach. Reklamy, nazwijmy je prawnicze, dosłownie zalały duże miasta.

Arrested? Call…

  1. Nieoszczędzanie surowców

Jeśli mieszkałeś kiedyś z Amerykaninem to wiesz o czym mowa. Mycie zębów? Woda od początku do końca odkręcona na maksa. 40 minutowe prysznice 2 razy dziennie, ogrzewanie prądem, silniki V8 w dostawczakach… Z surowcami nikt się nie liczy, bo są tanie i nikt nie próbuje wytłumaczyć obywatelom, że np. czysta woda to ograniczony zasób. Tak było, jest i zapewne jeszcze długo będzie. Niemniej patrzenie na to marnotrawstwo boli.

  1. Format daty, czasu, papieru, itp.

Amerykanie oparli swój system miar, dat itp. na różnych dziwnych założeniach, co dla ludzi spoza USA wywołuje uśmiech politowania. Najważniejsza różnica to zapis dat w formacie MM/DD/RRRR zamiast znanego na całym świecie DD/MM/RRRR. Prowadzi to czasem do nieprzyjemnych sytuacji (np. złe terminy dostawy, kupno biletu na 3 kwietnia zamiast 4 marca) lub podejrzeń sprzedawców, że nasz dowód osobisty jest fałszywy.

Temperaturę mierzą w Fahrenheitach, odległości w milach, jardach i stopach, wagę w uncjach (ale przy rzeczach „aptecznie” istotnych – w gramach…), objętości płynów w kwartach, galonach itp. Powoduje to przeogromne problemy przy przeliczaniu jednostek, zwłaszcza z różnych miar. Nie znam Amerykanina, który po empirycznym zapoznaniu się z systemem metrycznym, ideą formatu papieru A0-A19 itp. nie powiedział, że ich rozwiązanie jest do po prostu do dupy.

Najbardziej pokręcone jest amerykańskie formatowanie papieru – polecam obejrzeć poniższy film, szczególnie od 4 minuty:

  1. Ceny w sklepach bez podatków

Ceny w sklepach w USA nie zawierają podatku, więc tak na prawdę nigdy nie wiesz ile zapłacisz w kasie. Oczywiście możemy zapytać obsługi o „final price” konkretnego produktu (nie znajdziemy jej na cenówce), ale ile będzie kosztować nasz koszyk zakupów dowiemy się dopiero z paragonu. Sprawy nie ułatwiają:

  • różne klasy podatkowe konkretnych produktów (podobnie jak w Polsce) w różnych stanach,
  • różnice w wysokości podatku stanowego,
  • rozporządzenia ilościowe: np. ciuchy do 150$ w stanie A mają tylko 3% podatku (powyżej tej kwoty 10%), a w stanie B w ogóle nie ma takich regulacji,
  • dodatkowy podatek miejski w niektórych miastach
  1. Flagi, wszędzie flagi

Flagę w USA spotkasz wszędzie. Każdy sklep, urząd czy dom posiada flagę zawieszoną na maszcie. Flagę znajdziemy na kubkach, autach, naklejkach, ubraniach, w witrynach sklepowych i wizytówkach. O ile w szeroko pojętej „świadomości narodowej” nie ma nic złego, to umieszczanie flagi na stringach czy kuflach do piwa to kwestia sporna.

  1. Kolacja o 18

Dinner at 6PM (ew. o 6:30PM) to jedna z rzeczy, które robią niemal wszystkie bardziej tradycyjne domy w USA. Tradycja ta wywodzi się z przeszłości, kiedy USA bazowało na rolnictwie: ludzie wstawali skoro świt, ściemniać zaczynało się około 17-17:30, a paliwo do lamp itp. było stosunkowo drogie. Wracano więc z pól, jedzono kolację, pacierz i do spania. W erze przemysłowej, mimo powszechnie dostępnej elektryczności, utrzymywano ten stan rzeczy. Obecnie, choć cykl pracy i życia uległ znacznej zmianie, większość domów nadal pozostała wierna tej tradycji. Jedzenie kolacji tak wcześnie (kiedy chodzi się spać o 23-24) powoduje, że dość częstą sprawą jest nocny wypad na burgera czy burrito…

  1. Toalety

Toalety w różnych częściach świata różnią się od siebie. Kibel w Japonii to nie kibel w Polce i tak samo rożni się on od typowej ubikacji w USA. Po pierwsze drzwi do ubikacji do USA często zawieszone są na zawiasach sprężynowych (coś jak drzwi do westernskiego Saloon-u) i są najzwyczajniej w świecie bardzo małe; wchodząc do toalety widzimy opuszczone spodnie wraz z bielizną oraz piszczele innych korzystających. Po drugie zawsze, ale to zawsze szpara pomiędzy drzwiami a futryną jest gruba na przynajmniej palec. Amerykanie robią sobie żarty z tych szpar, wspominając o kontakcie wzrokowym z kolegami podczas dwójki. Ostatnią różnicą są same ubikacje. Stalowe, nieprzyjemne, z deską z wycięciem i spłuczką „nożną” lub w formie wajchy na rurze.

Toaleta w USA ⓒ imgur.com

Skąd pomysł na szpary w drzwiach i małe drzwi? Na to pytanie nawet Google nie zna odpowiedzi. Jedno jest pewne – Europejczyk czuje się baaardzo nieswojo w (ogólnodostępnej) toalecie w USA.

  1. Cukier, cukier, cukier

USA stoi na cukrze (a raczej kukurydzy, z której robią syrop). Słodkie napoje w wielkich rozmiarach, wielkie paczki słodyczy, słodkie płatki na śniadanie i najohydniejsza rzecz ze wszystkich – słodki, miękki jak gąbka „chleb”. Jak można słodzić chleb?! Miłośnicy zdrowego, a powinienem raczej napisać normalnego trybu życia będą musieli uważać – marynaty, sosy, kremy i tym podobne wynalazki wręcz napchane są syropem glukozowo-fruktozowym. Pomijam już dziwny smak niektórych, dosłodzonych potraw, które normalnie z cukrem nie mają wiele wspólnego.

  1. Wszystko jest XXL

W Ameryce wszystko jest większe. Dosłownie. Domy, porcje jedzenia, zakupy, samochody, sklepy, tusze ludzi – wszystko w rozmiarze XXL. Ma to swoje zalety: silniki V8, miejsca parkingowe normalnych rozmiarów, czy darmowe dolewki w dinerach. Ale ma tez swoje wady: choroby cywilizacyjne, odległości miedzy miejscami oraz cienie olbrzymich miast. Tak czy siak trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić i zaakceptować USA takim, jakim jest 🙂

  1. Sport

Sport w USA to show. Ludzie pasjonują się rozgrywkami już od poziomu studenckiego, a mecz na stadionie to wielkie wydarzenie dla fanów. W niektórych miejscach już kilka godzin przed meczem na parking zjeżdżają się ludzie, aby rozstawić grille i zacząć świętowanie. W przeciwieństwie do Polski, nie ma jedynego „sportu narodowego” – mocno promuje się wiele dyscyplin. Sportowcy są traktowani niemal tak samo jak weterani: przepuszcza się ich w kolejkach, mają specjalne zniżki itp.

  1. Darmowe dolewki

Woda/lemoniada w restauracjach w USA jest za darmo, za wszelkie inne napoje musimy zapłacić. W menu nie znajdziemy jednak żadnych opcji w stylu 0.33, 0.5, dzbanek itp. Płaci się za napój, a nie za kubek. W stanach takich jak Kalifornia czy Nevada takie rozwiązanie to dar niebios.

  1. Water fountains

Fontanny z wodą pitną spotkamy niemal w każdym miejscu publicznym. Muszę przyznać, że po powrocie z USA brakuje mi fontann z wodą. Spacerujesz latem po parku, czekasz na samolot, jesteś w centrum handlowym – chłodna woda pitna jest zawsze pod ręką.

  1. Znaki ostrzegawcze wszędzie i na wszystkim

„Zawiera jajka” na pudełku z jajkami, „Uwaga, gorąca kawa w środku!” na kawie to-go, „Zawiera soję” na kotletach sojowych, czy „Uwaga mokre!” na basenie – takie znaki i przypisy spotkamy w USA wszędzie. Chyba każdy słyszał o absurdalnych procesach w Stanach i to właśnie one powodują drukowanie takich informacji. Znaki ostrzegawcze to swojego rodzaju dupochron dla firm.

  1. Policja i jej wsparcie

Czy to centrum czy dzielnica na końcu miasta, amerykańska policja zjawia się na miejscu bardzo, ale to bardzo szybko. Co więcej, w razie problemów liczne wsparcie pojawia się po 2-3 minutach. Robi to nie tylko wrażenie, ale jest przede wszystkim elementem bezpieczeństwa funkcjonariuszy.

  1. Głośne zachowanie miejscowych

Turystów z Japonii poznasz po zdjęciach, Chińczyków po syfie, jaki po sobie zostawiają i nieszanowaniu zabytków, a Amerykanów po tym, że są głośni i mają swój specyficzny styl bycia. Może to drażnić, może denerwować, ale tak jest i nic z tym nie zrobisz. A wynika to w prostej linii z:

  1. Niewtykanie nosa w nie swoje sprawy

W Polsce (niestety) widok kogoś kupującego bułki w szlafroku w żabce pod blokiem budzi setki komentarzy, wskazań palcem i szyderczych uśmiechów. Para chłopaków spaceruje czy przytula się na ławce? Niektórzy dostają piany na sam widok.

Amerykanie mają gdzieś to jak żyjesz, jak wyglądasz czy co robisz w swoim wolnym czasie (oczywiście w granicach rozsądku). Dlatego po wodę do picia czy olej do kosiarki jedzie się w dresiku i bez make-up; pełen luz. Podczas śniadania w Hollywood, moim sąsiadem był aktor grający na co dzień w CSI i zupełnie nie przejmował się tym jak wygląda, czy wyjdzie dobrze na foto itp. I to właśnie jest piękne w USA – póki nikomu nie przeszkadzasz, rób co chcesz i żyj jak Ci wygodnie.

  1. Łazienki z jednego katalogu

Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale wygląd niektórych części łazienki w USA określony jest przepisami (odległość ubikacji od drzwi, przestrzeń wokół toalety itp.). Jest to jeden z wielu powodów, dlaczego spora część łazienek w miastach wygląda dokładnie tak samo. Plastikowa, lekko chropowata wanno-ściana z zasłonką, obok w rogu toaleta, dalej szafka pod lustrem z wbudowaną akrylową umywalką i wieszak na ręczniki. Ściany pokryte są jakąś plastikową emalią odporną na wodę. W większych mieszkaniach czy domach znajdziemy nieco więcej podłogi, trawertyn zamiast akrylu lub dodatkową umywalkę. I wszystko byłoby jeszcze ok, gdyby nie to, że po kilku/kilkunastu latach używania taka łazienka wygląda po prostu źle. Plastik rysuje się i żółknie, a design od początku wołał o pomstę do nieba. Łazienka w (nowym) polskim domu czy mieszkaniu to, w porównaniu do USA, wysokiej jakości materiały oraz szczyt smaku.

  1. Guacamole

Nie trzeba koniecznie jechać na zachodnie wybrzeże, żeby szybko zorientować się, jak dużą część populacji USA stanowią Latynosi (11% w 2006 i już ponad 17% w 2012 roku, a kolejny milion wniosków leży w urzędzie imigracyjnym). Nie pozostało to oczywiście bez wpływu na kuchnię. Od zachodniego wybrzeża aż do głębokiego centrum do wszystkiego dodaje się guacamole. I choć świeże i pyszne, to działa jak ryba i ryż w Japonii – po tygodniu, góra dwóch dziękowałem bogu za steka. Ten punkt to osobista opinia, bo np. moja dziewczyna była zachwycona takim stanem rzeczy i pochłaniała dziennie olbrzymie ilości zielonego sosu.

Share.

Nazywam się Kuba i od 2013 roku prowadzę dla Was blog "Kuba w Podróży". Od czasu mojej pierwszej większej wyprawy minęło sporo czasu, a popularność bloga przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z zawodu programista, w wolnych chwilach spisuję swoje poradniki, relacje z wypraw i ogólne doświadczenia ze światem. Do zobaczenia na szlaku!

14 komentarzy

  1. Brak słuchawka z prysznica wbudowana w ścianę. Wanna w hotelu taka że nie można się utopić. Pewnie niebezpieczny jest wąż z prysznica ktoś miglby sobie zrobić krzywdę.

  2. Wygląd publicznych toalet wynika z ekonomii.
    Są tak zrobione, żeby korzystać z nich tylko w ostateczności – oznacza to mniej sprzątania i niższe koszty utrzymania, a toaleta, chociaż wymagana prawem, na siebie nie zarabia.

    • A z drugiej strony rury do tych toalet mają średnicę taka u nas przy umywalkach i co rusz się zapychają.

  3. Ale nie wszyscy Latynosi to Meksykanie. Tak, Meksykanie stanowią większość, ale nie zapominajmy o innych krajach

  4. Krakus, będący w obu Amerykach nie raz on

    AD 17: „póki nikomu nie przeszkadzasz, rób co chcesz i żyj jak Ci wygodnie.” to nie jest piękne, tylko zatrważające. Dowód na upadek kultury bycia!
    Ad 18, AD8, Czy to jakaś trauma z podróży, szczerze powiedziawszy nigdy na to uwagi nie zwróciłem, a gdyby tak było wszędzie, dosłownie wszędzie , przykułoby to moją uwagę, ale ja głównie znam zachodnie Wybrzeże, zarówno USA jak i Kanady .
    AD 19: „Nie trzeba koniecznie jechać na zachodnie wybrzeże, żeby szybko zorientować się, jak dużą część populacji USA stanowią Meksykanie” chyba zapomniałeś dodać południowo-zachodnie, w Seatel czy Tacomie w stanie Washington, Przeważa człowiek Biały, na drugim miejscu są żółci i skośni, później ciężko mi odróżnić (Mulaci i inne mixy/ Rdzenni/Latynosi)

    • ad 17: jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie 🙂
      ad 18: Niestety, czy wschód czy zachód, czy bogaty czy biedny dom – zdecydowana większość łazienek jest słaba. Pytałem o to moich przyjaciół z USA i dla nich to po prostu normalne, jedynie mieszkańcy mający korzenie w EU miewają inne łazienki (lub Ci z bardzo grubym portfelem).
      ad 19: Wg. najnowszych raportów Latynosi stanowią już niemal 20% ludności USA i ich obecność jest bardzo widoczna. Oczywiście im dalej od meksyku tym bardziej biało, ale to właśnie ich miałem na myśli. Poprawiłem tekst, bo Meksykanie faktycznie wprowadza w błąd.

  5. AD 17: to jest zdecydowanie piękne i tylko ktoś niespełniony, niezadowolony i chcący się pokazać lub mieć jak największą kontrolę nad innymi podważa osobistą autonomię człowieka. Moje życie i tylko ja mam prawo je przeżyć. Twoja mentalność jest typowo staropolska. A automatyczne ocenianie człowieka za nie postępowanie według odgórnie narzuconych przez większość (lub czasem mniejszość!) norm i reguł nie jest żadną kulturą tylko autorytaryzmem mającym zadowolić część społeczeństwa kosztem reszty. W Ameryce każdy człowiek, nie zależnie jaki, tworzy jedną wspólnotę do której coś wnosi. W Europie (teraz już raczej głównie wschodniej i południowej części) ludzie mający w danym momencie władzę kształtują społeczność według swoich upodobań a reszta która ma inne zdanie i nie chce się dostosować jest ograniczana, niesłyszana i musi tylko cierpieć i czekać póki to ona nie dojdzie do władzy i zrobi to samo – przemianuje państwo na swój pogląd a reszta będzie musiała to znosić. I tak w kółko. Wyznajemy zasadę „albo jesteś taki jak ja/jak wszyscy albo jesteś przeciw nam i nie masz głosu”.

    • W dużej części zgadzam się z twoim komentarzem. Można wiele mówić o USA, ale to jak wyglądasz i co robisz (w granicach przyjętych norm) jest dla ludzi spotykanych na chodniku zupełnie obojętne.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version