9 rzeczy, które warto i których nie warto zabrać ze sobą do Japonii

0

Wybierając się w dalekie kraje, zawsze towarzyszy mi uczucie niepewności i lekkiego strachu przed nieznanym. Niby jestem oczytany, niby mam zaplanowaną trasę, a mój plecak wypełniają tylko sprawdzone rzeczy, ale zawsze w mojej głowie kiełkują myśli z gatunku: czy te wszystkie rzeczy są mi na prawdę potrzebne? O czym zapomniałem? Co spakowałem niepotrzebnie? Abyście nie musieli popełniać moich błędów, przygotowałem dla was krótki poradnik o tym, co warto, a czego nie warto pakować do walizki wylatując do Japonii.

1. Parasol

W Japonii jednego możesz być pewien – przyda Ci się parasol. Nie licząc zimy i gór, będzie na 100% gorąco albo mokro. W najgorszym przypadku gorąco i mokro na raz. Słonce w Japonii jest zdradliwe, bo aż tak nie czuć jego siły, a pali niemal tak samo jak w Republice Zielonego Przylądka. Weź przykład z miejscowych i używaj parasola do ochrony przed wszystkim, co spada z nieba – nieważne czy jest to deszcz czy promienie słoneczne. Niekoniecznie musisz taszczyć ze sobą parasolkę z Polski – w Japonii są one tanie i maja dużo bardziej fantazyjne kształty (kto z nas nie chciałby być Pikachu czy Hello Kitty). Pamiętajmy tylko, żeby poszycie nie było przezroczyste.

2. JR Pass

O JR Pass napisałem już dla was poradnik: JR Pass i koleje w Japonii. Poradnik część 1. Bilet JR Pass jest absolutnie niezastąpiony podczas podroży po Japonii. Dzięki niemu możemy podróżować superszybkimi pociągami Shinkansen (oraz pociągami podmiejskimi, metrem, autobusami i niemal wszystkim, co należy do JR) po całym kraju nie przejmując się kosztami, dostępnym miejscem czy kolejkami. JR Pass to absolutny MUST-HAVE w Japonii.

3. Karta SIM

Jako, że ceny Roamingu w Japonii są na absolutnie nieakceptowalnym poziomie, pierwsze, co powinniśmy zrobić po przylocie do Japonii to kupno karty SIM. Ich ceny są przystępne, a w zupełności wystarczy nam karta pozwalająca jedynie na dostęp do Internetu – dzwonić możesz poprzez popularne komunikatory. Internet w komórce nieraz uratował moje 4 litery, a Translator Google z opcją tłumaczenia live to dar niebios na Japońskich wioskach. Moj poradnik o kartach SIM w Japonii znajdziesz tutaj.



4. Pieniądze

Japonia nie należy do najtańszych kierunków, ale nie przesadzajmy – nie jest to kraj szalenie drogi; zazwyczaj lwia część kosztów to bilety lotnicze. Jak przygotować budżet na Japonię przeczytasz w moim poradniku: Ile kosztuje wycieczka do Japonii? Jak przygotować budżet na Japonię?; dowiedz się także jak podróżować po Japonii i nie zbankrutować. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zawsze dobrze jest mieć dobre kilka tysięcy jenów w zapasie – nigdy nie wiadomo, co ciekawego lub pysznego czeka na nas za rogiem.

5. Pusty brzuch

Jeśli spytasz kogoś, jaka potrawa kojarzy mu się z Krajem Kwitnącej Wiśni, to na 99% będzie to sushi. Japonia ma jednak do (kulinarnego) zaoferowania swoim gościom znacznie, znacznie więcej. Świeże owoce morza w olbrzymiej różnorodności, postaci i formie podania, niezliczone wariacje zup, całą masę potraw jarskich (wszędobylska kapusta) oraz bezapelacyjnie najlepszą wołowinę na świecie.

Oczywiście polecam zjeść sushi w japońskiej wersji baru mlecznego jak i w porządnej restauracji, u któregoś z mistrzów tego dania. Nie zapominajmy jednak o innych potrawach, jakie Japończycy robią w sposób mistrzowski, a o które raczej ciężko na starym kontynencie. Nie spotkałem się z potrawą, która mi nie podeszła, a do domu przywiozłem kilka kilo obywatela więcej.

6. Przejściówka elektryczna na japońskie gniazdko

Co prawda japońską przejściówkę można dostać niemal w każdym sklepie z elektroniką czy hotelu, to warto kupić ją za niewielkie pieniądze już w Polsce. Dobrym rozwiązaniem są małe, uniwersalne przejściówki z portami USB – ilość gniazdek w hotelowych pokojach jest bardzo mała, a napięcie w gniazdkach dużo niższe niż u nas, przez co część sprzętów może się ładować nieco dłużej (choć w teorii nie powinno mieć to miejsca). Pamiętajmy także, aby sprawdzić maksymalne dozwolone obciążenie – niektóre przejściówki padną już przy mocniejszym laptopie, inne wytrzymają nawet dużą suszarkę.

7. Powerbank

Z racji niewielkiej ilości gniazdek i coraz większej ilości urządzeń ładowanych z portu USB, bardzo rozsądnie będzie zaopatrzyć się w porządny powerbank. Wynalazkami typu bateryjka AA w plastikowej obudowie radzę nie zaprzątać sobie głowy – mają beznadziejnie niski prąd ładowania i realną pojemność.

Ja w swoje podróże zawsze zabieram powerbank Xiaomi 16000mAh. Posiada 2 wyjścia USB o wysokim prądzie lądowania (2.1A), dużą pojemność (wystarcza do pełnego naładowania 2 telefonów i kamery GoPro), bardzo przydatną opcję ładowania powerbanka i podłączonych urządzeń w tym samym czasie oraz przystępną cenę. Obecnie dostępna jest nowa, lepsza wersja tego urządzenia, którą także mogę z czystym sumieniem polecić.



A czego nie zabierać ze sobą do Japonii?

8. Przewodniki

Są przynajmniej dwa powody, dla których odradzam zabieranie ze sobą przewodników. Po pierwsze wszystkie polecane przez np. Lonely Planet miejsca są dosłownie oblężone przez turystów (głównie azjatyckich), którzy swoją trasę zwiedzania opierają właśnie na nich. Po drugie, w dobie wszechobecnego Internetu, wszelkie drukowane informacje w momencie wydania są już nieaktualne.

Zamiast nosić 300 gramów przewodnika, lepiej zabrać ze sobą powerbank i na bieżąco sprawdzać w Internecie polecane miejsca, godziny otwarcia czy oceny gości – ileż to razy okazywało się, że tak rekomendowana restauracja serwuje padlinę, a co było do sprawdzenia choćby na TripAdvisorze w minutę. Pomocne są też lokalne mapki z hotelu i rekomendacje obsługi – Japończycy nie mają w nawyku oszukiwać.

Samych informacji, co jest warte zobaczenia, jak zaplanować pobyt itp. szukaj na blogach, choćby na takich jak mój 🙂 – są one szczere i pozwolą nam uniknąć błędów, jakie popełnił autor.

9. Jeny

Nie ma sensu szukać w Polsce kantoru z japońską walutą. Prawie żadna placówka jej nie ma, a jeśli już to cena 1000 jenów jest wzięta z kosmosu. Lepiej po prostu wypłacać pieniądze na miejscu – bankomat stoi w niemal każdym 7 Eleven, a w dużej części banków jedyna oplata, jaką poniesiemy to przewalutowanie.

Share.

Nazywam się Kuba i od 2013 roku prowadzę dla Was blog "Kuba w Podróży". Od czasu mojej pierwszej większej wyprawy minęło sporo czasu, a popularność bloga przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z zawodu programista, w wolnych chwilach spisuję swoje poradniki, relacje z wypraw i ogólne doświadczenia ze światem. Do zobaczenia na szlaku!

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version