Tanie podróżowanie? Robisz to źle.

0

Kiedyś, aby zwiedzić nieco świata trzeba było mieć mocne układy, dużo pieniędzy i informacje (ew. jechać na wariata). Obecnie podróżowanie w odległe zakątki kontynentów stało się możliwe, a tanie podróżowanie wręcz modne. Pytanie tylko, czy wyprawa za kilka złotych będzie tą samą, na którą wydaliśmy kilkaset?

Żeby było jasne – nie mam nic przeciwko promocjom, kartom lojalnościowym, tanim biletom, pasażerom paliwowym, błędom w taryfach, itp. Ba, sam z nich często korzystam – jest to sposób na znaczące obniżenie kosztów naszej podróży. Nie bronię nikomu oszczędzać pieniędzy w ten sposób. Problem pojawia się, kiedy „tanie podróżowanie” opanuje nas na wszystkich frontach. Jeśli spanie to tylko couchsurfing, jeśli jedzenie to tylko stragan, jeśli miejsca Must-See to te darmowe albo z zewnątrz. Czy na prawdę po to wydajemy nasze pieniądze, aby oglądać ciastko przez szybę? Czy nie lepiej czasem wbić w nie zęby i pobrudzić palce kremem?

Tyle osób daje się złapać na „tanią Tajlandię”, Australię, Malediwy czy Stany Zjednoczone. Dolot to jedno, ale spanie, jedzenie i rozrywki na miejscu to zupełnie co innego. Pomijam niepoważnych osobników pytających o pogodę czy wizę po kupnie biletów; drugą grupę stanowią osoby bez dobrego rozeznania. Tak jak pisałem w swoim poradniku, nieznajomość miejsca docelowego to jeden z najczęstszych błędów początkujących podróżników. Musi być jak w sowieckich służbach – najpierw razwiedka, potem działanie (no chyba, że bilet do Japonii kosztuje 70€ :). Niskie ceny biletów zdarzają się cyklicznie, lepiej odłóż trochę PLN i doczytaj.

Zapoznanie się z tematem „po łebkach” skutkuje seryjnymi postami na forach, jak to na Malediwach miało być rajsko a wyszło chujowo. Bo sami hardcorowi muzułmanie, bo Male to syf i tragedia, bo łódź do średniego hotelu to aż 120$ w jedną stronę, bo bez klimy i leje. I najważniejsze – nie było jak na zdjęciach z neta. Mili państwo – Malediwy to nigdy nie był tani kierunek. I nigdy nie będzie. Dlatego nie powinno się kupować biletu w te rejony bez budżetu przynajmniej 250€ na dzień. 150€ – mniej więcej tyle kosztują najtańsze folderowe domki na rajskim atolu. Doliczając do tego łódź, nurkowania, drinki z palemką, ubezpieczenia i niespodziewane wydatki wychodzi nam 1000PLN na dzień jak obszył. Tak więc na tygodniowe wakacje z (tanim) dolotem dla 2 osób potrzeba lekko licząc 10 000PLN. Tak, tyle co 6 płac minimalnych. Jasne, że są osoby, które zmieszczą się w 6 000 i też będą zadowolone. Ale gwarantuję wam, że po pobycie we „właściwym” ośrodku, plułyby sobie w brodę, że trzeba było dołożyć te 2-3k i dopiero lecieć.

A co ma zrobić amator rajskich plaż bez grubego portfela? Wybrać inny, tańszy kierunek. W Tajlandii czy Republice Zielonego Przylądka, ew. Goa wydamy mniej, a doznania będą podobne. Prawie robi wielką różnicę, ale zaufajcie mi – wakacje „na bogato” w Tajlandii będą lepsze (i tańsze) niż Malediwy po taniości.

Wciąż za drogo? W takim razie może warto wybrać Europę. Tanie linie, hotele sleep&go klasy Ibis Budget za 19€ dziennie – to już brzmi dobrze. Ale doliczmy do tego dojazdy na i z lotniska, miejscową kuchnię i atrakcje. Wiem, że weekend we Francji można zamknąć w 100-150€. Pytanie tylko czy to ma sens. Lot dla samego lotu i pobyt dla pinezki na mapie? Bo czy zwiedzaniem Paryża można nazwać fotkę pod wieżą Eiffla czy Luwrem? Prace Gaudiego to dla Ciebie fasady jego budynków? Burgundzką wołowinę znasz z Master Chefa? Jak dla mnie to po prostu marnowanie czasu i pieniędzy. A za kilka czy kilkanaście lat, gdy twoje dziecko zapyta Cię jaki jest widok z wieży Eiffla, czy walki łodzi w kanałach Sète są tak ekscytujące jak mówią albo która winnica w Porto jest najlepsza odpowiesz krótko: nie wiem. Ale przecież tam byłeś… Wtedy wspomnij moje słowa, że czasem warto odpuścić sobie urlop bo bilety są akurat w promocji, dozbierać dodatkowe 15-20%, doczytać i lecieć za 3 miesiące. Tanie podróżowanie powinno być dla Ciebie podróżowaniem z głową i z umiarkowanym, ale sensownym budżetem. Dowiedz się w którą niedzielę Luwr jest darmowy, zjedz choć jeden obiad w dobrej paryskiej restauracji (zrób to w porze lunchu – zapłacisz mniej), zabukuj dobry hotel w cenie hostelu (a czasem nawet za darmo). Trochę chęci, czasu poświęconego na czytanie, nieco większy budżet i weekend w Paryżu może być tym, który zapamiętasz na lata.

Kubie łatwo mówić bo w zeszłym roku machnął 7 urlopów na 3 kontynentach, jak Christian Grey latał z dziewczyną helikopterem i miał w rękach kierownicę każdego Mercedesa AMG jaki jest na rynku. Gówno prawda. Każdy z moich wojaży był tanim podróżowaniem, ale tanim we właściwym tego słowa znaczeniu a nie tanim za wszelką cenę. Były wyjazdy na które wydałem tylko kilka stów, był też taki na który poszło ponad 10 000. Wszystkie miejsca staraliśmy się zwiedzić w stylu la Dolce Vita + Carpe Diem, czyli zobaczyć wszystko, zjeść jak najlepiej, spać w apartamentach w dobrych hotelach. Ale za każdym razem, kiedy opowiadam historie i pokazuję zdjęcia z podróży pada pytanie:
– No dobra, ale ile na to wszystko poszło?
Suma naszych wydatków zazwyczaj skutkuje odpowiedzią w stylu:
– No to k… ja za wakacje tu i tu zapłaciłem tyle samo/xxxxPLN/tylko o xxxPLN mniej!
I o to właśnie chodzi w tanim podróżowaniu! 🙂

Share.

Nazywam się Kuba i od 2013 roku prowadzę dla Was blog "Kuba w Podróży". Od czasu mojej pierwszej większej wyprawy minęło sporo czasu, a popularność bloga przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z zawodu programista, w wolnych chwilach spisuję swoje poradniki, relacje z wypraw i ogólne doświadczenia ze światem. Do zobaczenia na szlaku!

Leave A Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version