1. Król.
„Jego Wspaniałość, Wielki Pan, Siła Ziemi, Nieporównywalna Moc, Syn Mahidola, Potomek Boga Wisznu, Wielki Król Syjamu, Jego Królewskość, Wspaniała Ochrona” tak brzmi pełne imię ceremonialne króla Tajlandii. Król jest obecny wszędzie. Na banknotach, plakatach, stronach internetowych, w ulicznych witrynach, oknach domów, wszędzie. Może w Tajlandii zdarzają się różne przewroty i wojskowe operacje, ale król ma zawsze szacunek. Nie powinno się pokazywać na niego palcem, pracować w trakcie grania jego hymnu, niszczyć rzeczy z jego wizerunkiem a już broń Boże wyrażać niepochlebnych opinii na jego temat (grozi za to kara do 15 lat tajskiego więzienia). Najbezpieczniej w ogóle unikać tematu króla (choć raczej żaden Taj sam go nie podejmie). Swoją drogą widok zamarłego w bezruchu miasta gdy akurat grany jest hymn – bezcenny.
2. Narkotyki.
Full Moon Party trwa i chciałoby się wzmocnić doznania? Dwa razy się zastanów. Kary za choćby posiadanie narkotyków w Tajlandii są bardzo wysokie (często wyższe niż za morderstwo!) a tajskie więzienia pod względem higieny czy wyposażenia (nie ma w nich nawet bieżącej wody) są jednymi z najgorszych. Różne rzeczy można kupić dość łatwo na wyspach, ale ja bym nie ryzykował. Dość powszechną policyjną praktyką jest podstawianie swojego człowieka w roli dealera i łapanie na gorącym uczynku. Przy namawianiu do występku zazwyczaj biorą udział ładne Tajki i kierowcy tuk-tuków.
3. Targowanie się.
Targowanie się to norma w Tajlandii. Lata praktyki wyrobiły w mieszkańcach spore umiejętności pertraktacyjne – od gróźb do płaczu. Dlatego czasem targowanie się trwa bardzo długo i jest dość burzliwe. Generalnie im droższa rzecz na starcie tym większe mamy pole do popisu. Przy wszelkiego rodzaju odzieży, galanterii czy sprzęcie turystycznym 50% ceny powinno być dość łatwe do zbicia. Jeśli sprzedawcą nie jest Taj, sprawa nie będzie prosta; hindusi czy Pakistańczycy nie kwapią się zbytnio do obniżek cen. Niemniej pamiętajmy, że bez targów nie powinniśmy niczego kupować.
4. Scam, podróbki, naciągacze.
Jest popyt to jest podaż. Podróbki w Tajlandii to istna plaga. Chanel, Louis Vuitton, Armani czy Prada świecą do nas z niemal każdego straganu. Nikt nie przejmuje się prawem mówiącym o zakazie wywozu czy kupna podróbek bo nikt tego nie sprawdza. Imitacje są mniej lub bardziej udane, od totalnej tandety po jakość lepszą od oryginału (sprawdzone empirycznie).
Scam w Tajlandii to również temat rzeka. Od „dzisiaj zamknięte” po jazdę taksówką w przeciwnym kierunku. Lepiej zawczasu zapoznać się z najczęstszymi metodami oszustów żeby potem nie tracić czasu i/lub pieniędzy.
5. Kuchnia.
Prosta, ostra, aromatyczna, różnorodna i bądź co bądź lekka. Temat kuchni tajskiej poruszę w osobnym wpisie, ale już teraz mogę zagwarantować, że osoby wszystkożerne (jak ja) będą w niebie. Tajowie to istoty stadne, dlatego przy typowym obiedzie czy kolacji spotyka się cała rodzina. Na stole obowiązkowo masa różnych dań w niedużych porcjach – każdy bierze po trochu; zupełnie inaczej niż w Europie. Kiedy wybraliśmy się z Angkritem do tajskiej restauracji, zamówiliśmy chyba 10 dań plus zupy i desery. Po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. Takie stołowanie się ma swoje plusy, bo jeśli nie lubimy jakiejś potrawy to po prostu sięgamy po inną. Minusem jest częsty brak dania przewodniego, jak sztuka mięsa czy kawałek pieczeni, do którego jesteśmy przyzwyczajeni z Polski.
Tajlandia to miejsce gdzie jedzenie sprzedaje się także poza restauracjami, z obwoźnych wózków czy rowerowych grilli. Jedni je ubóstwiają, inni się ich brzydzą, ja z nich korzystam. Prawdą jest, że dania ze straganu są tanie, pyszne, proste i zgodnie ze starą kolonialną zasadą (ugotuj, obierz lub zapomnij) nie powinny nam zaszkodzić. Ja wybierałem mocno grillowaną pierś z kurczaka/karczek (tak mi się przynajmniej wydawało) plus ryż i sos palący 2 razy. Wszystko to zawinięte w palmowy liść lub skonsumowane z talerza a’la stołówka z „Misia”. Moja ładniejsza połówka jest bardzo wybredna jeśli chodzi o jedzenie i preferowała właśnie stragany, ze względu na prostotę i smak.
6. Pogoda.
Wiele osób nie bierze pod uwagę pogody panującej w Tajlandii. 38 stopni w cieniu i wilgotność poza skalą? Jeśli nie miałeś z tym do czynienia to nie mów, że jakoś to będzie. Mając dwadzieścia kilka lat pogoda nie jest tak dokuczliwa, ale ludzi starszych lub z małymi dziećmi, lecących tuż przed porą deszczową, powinno się zatrzymywać w UE. Wilgotność bywa nie do zniesienia, temperatura również. Dodajmy do tego tajskie pojęcie klimatyzacji i niektórzy mogą mieć problemy ze zdrowiem.
Generalnie pogodę w Tajlandii można podzielić na 3 okresy:
- pora chłodna i sucha, trwa od listopada do lutego, tak zwany wysoki sezon. Temperatura oscyluje wokół 30 stopni w dzień, opadów tyle co kot napłakał. Podczas gdy w Polsce pluje żabami lub sypie śniegiem, w Tajlandii rozpoczyna się najlepsza pora roku (dla białego człowieka) na urlop. Niestety pociąga to za sobą znaczny wzrost cen i lawinę turystów.
- pora gorąca i sucha, trwa od marca do maja, średni sezon. Temperatura wzrasta nawet do 40 stopni, wilgotność powoli zbliża się do końca skali. Im bliżej maja tym pogoda staje się coraz cięższa do zniesienia. Ceny hoteli spadają, ilość turystów również. Dobra pora na zorganizowanie tańszej wyprawy do Tajlandii.
- pora „deszczowa” czyli gorąca i wilgotna, od czerwca do października, całkowity offsezon. Temperatura nieco spada, ale ilość opadów znacznie wzrasta a wilgotność sięga 100%. Deszcze to tak naprawdę ściana wody, za to trwają dość krótko i nie padają jakoś wybitnie często (wbrew temu, co mówią komentarze pod każdym info o atrakcyjnej cenie biletu). Co ciekawe, pora deszczowa raczej nie dotyczy wysp – tam niemal zawsze jest słonecznie. Wybierając się do Tajlandii między czerwcem a październikiem zdajemy się niejako na łaskę pogody; jedni wracają z podróży szczęśliwi, inni wszystkie zdjęcia mają w pelerynie. Jest to zdecydowanie najtańsza pora na zwiedzanie tego kraju.
7. Prostytucja.
Gdyby wziąć pod uwagę typowy samolot lecący do Tajlandii to 15% pasażerów leci do rodziny lub w interesach, 50% w celach turystycznych a reszta na dziwki. Wprawne oko zauważy samotnych Niemców czy Anglików, często niezbyt urodziwych, nieobytych ze światem a jednak na tyle rozgarniętych by kupić bilet. W drodze powrotnej z tych 35% seksturystów pozostaje już tylko 20, reszta wraca z nowymi „żonami” do swojego kraju. W sumie nie ma się czemu dziwić, Tajki są bardzo ładne i zgrabne a kosztują śmiesznie mało.
W każdym większym mieście Tajlandii znajdziemy czerwone ulice, ale mekką seksturystyki w tym kraju jest Pattaya. To nieduże miasto (ok. 100 000 mieszkańców) odwiedza rocznie ponad 7 milionów osób. Bynajmniej nie dla pięknych plaż czy zabytków… Prostytucja w Tajlandii jest prawnie zakazana, ale z powodu strumienia $€$€$ przymyka się na to oko. W czerwonych zakątkach np. Bangkoku płaci się odstępne dla baru, a wszelkie inne pieniądze są oficjalnie „darem” dla naszej towarzyszki(ek) nocy.
Ceny w burdelach (pomijam totalne rudery i te w których Tajki chodzą ubrane) kształtują się następująco:
- piwo ok. 8-12PLN
- shot ok. 4-7PLN
- odstępne dla baru od 50PLN
- szybka akcja 50-100PLN, zależy od godziny, znajomości angielskiego i atrakcyjności Tajki
- nocka od 100 do około 300PLN. Im bliżej północy tym cena niższa (bary zamykają o 2 więc jeśli któraś dziewczyna nie złapie klienta to nie zarobi)
- towarzyszka na 20 minut która umili nam striptease 12-20PLN. Można z nią robić wszystko poza seksem.
Płaci się po a nie przed. Każde odchylenie od normy kosztuje ekstra, ale jest do dogadania. Przy większej ilości dziewczyn można utargować zniżkę. Niektóre hotele nie akceptują towarzyszek pościeli, warto spytać o to przed wyruszeniem na miasto.
Z roku na rok ceny uciech w Tajlandii nieznacznie rosną, ale jest już konkurencja w postaci Kambodży. To co się dzieje w portowych miastach Kambodży nie jest tematem tego bloga (i zapewne nigdy nie będzie). Nie polecam Googlowania tematu.
8. Ladyboys.
Woda na młyn dla tych którzy nigdy ladyboja nie widzieli. Najczęstsze docinki jakie słyszy się/czyta w Internecie to: „tylko uważaj na Ladybojów, hehe”, „obyś nie trafił na Miriam, hehe”. Pomijam ignorancję i prostotę takich wyrażeń, ale postaram się wyjaśnić jak to naprawdę jest z 3 płcią (Kathoey).
W Tajlandii, w przeciwieństwie do Polski, nie traktuje się transseksualistów jako wynaturzenie. Są obecni w życiu miast jak każdy inny człowiek; Angkrit w ogóle nie zwracał na nich uwagi, tak jak my nie zwracamy uwagi na osoby w okularach. Dodatkowo zjawisko Kathoey jest od zawsze obecne w religii i kulturze tej części Azji.
Lejdybojów podzieliłbym na dwa rodzaje – tych z pieniędzmi (po pełnej zmianie płci), oraz tych bez (którzy z powody braku funduszy nie przeszli i najpewniej nigdy nie przejdą pełnej przemiany). Czy łatwo rozpoznać Kathoey? Na pewno ciężej niż przemianę posłanki Grodzkiej czy, o zgrozo, niejakiej Rafalali. Kathoey po przemianie jest piękna, ma idealne cycki, tyłek i zgrabne nogi. Jest po prostu zbyt ładna, czym odznacza się na tle tłumu. Niepełna przemiana także jest widoczna, bo niektórych cech męskich nie przykryje żaden makijaż. Poza tym ladyboje nie kryją się ze swoim prawdziwym ja, więc historie o obudzeniu się koło dziewczyny z penisem można włożyć między bajki. Jak rozpoznać Kathoey?
- są zbyt ładne, zbyt idealne
- są zbyt głośne (żywiołowe) na tle grupy
- zachowują się jak kobiety po zrobieniu ust czy cycków – koniecznie pokazują wszystkim swoje walory, często ubierając się bardzo wyzywająco
- czasem można je poznać po głosie
- dowód osobisty ma zawsze wpisaną płeć w chwili narodzin
Istnieją także przemiany z kobiety na mężczyznę, ale takie zjawisko występuje zdecydowanie rzadziej. Ladyboje często trzymają się razem, pracują w jednych firmach itp. Zdarza się, że Kathoey męski (przemiana z kobiety na mężczyznę) związuje się z Kathoey żeńskim (przemiana z mężczyzny na kobietę).
9. Bezpieczeństwo.
Bangkok. Wielkie miasto, ale dla turysty zaskakująco bezpieczne. Pomijając wszędobylski scam, większa szansa, że ktoś nas potrąci skuterem niż okradnie. Zachowując rozsądek nie ma prawa nam się nic stać. W razie problemów należy dzwonić na numer policji turystycznej: 1155. Policja turystyczna mówi po angielsku, nie jest za bardzo przekupna i ma za zadanie sprawić abyś miło zapamiętał pobyt w ich kraju (czyli wrócił za rok). Jeśli chodzi o wyspy to sytuacja wygląda bardzo podobnie.
Jedno ALE. Tajowie z natury są bezkonfliktowi, ale jeśli już zaczniemy bójkę to na 99% nie wyjdziemy z niej cało. Podczas gdy my za dzieciaka kopaliśmy piłkę, oni kopali prowizoryczne worki ucząc się Muay Thai. Dodając do tego zamiłowanie do broni oraz mocny instynkt stadny, poważne obrażenia ciała to najlepsze co może nas spotkać.
Klikając dowolny przycisk poniżej motywujesz mnie do dalszej pracy:
16 komentarzy
Dobry artykuł. Powinienem się tam wybrać, ale błagam, „naprawdę” pisze się zawsze razem :/.
Dzięki za czujne oko, poprawione.
Pojechałabym dla samego jedzenia:)
Czyli jak to jest. Tajskie więzienia są jednymi z najgorszych na świecie i lepiej tam nie trafić a prostytucja jest nielegalna więc, można mieć pecha i ladyboy to najmniejszy problem jaki mogę mieć w Tajlandii? To już chyba tylko dla miejscowych atrakcji w niskiej cenie warto jechać. A Tajlandki, z tego co widzę, w większości są bardzo mało urodziwe. Nic dziwnego że głównie uderzają tam cyt. amotnych Niemców czy Anglików, często niezbyt urodziwych, nieobytych ze światem”
Sutenerstwo i prostytucja są nielegalne ale to martwy przepis bo przymyka się na niego oko. Co innego dragi, przemyt czy handel zwierzętami. A Tajki są bardzo ładne, imho to najładniejsze z Azjatek.
„samotnych Niemców czy Anglików, często niezbyt urodziwych, nieobytych ze światem” – najbardziej nieobyty ze swiatem angol jest bardziej obyty, niz burak z Polski ;D
A seksturystyka w Tajlandii zyje z Rosjan.
Btw, Tajki, a nie „tajlandki”.
Mylisz sie,nie kazda Tajlandka jest Tajka!
Przerażające jest to jak piszesz o Tajkach, jakby to były przedmioty w sklepie a nie osoby.. śliczne, malutkie i śmiesznie tanie… Jezu.
Przyszło wam do głowy samce moje drogie, że ogrom tych dziewczyn i kobiet trudni się prostytucją bo zmusza je do tego bieda, rodzina albo gangi? Czy tylko heheszkujecie z ładnych zabawek? Zgroza
Nie ma tu krzty heheszek, czy popierania tego zjawiska. Napisałem jak to wygląda w realnym życiu, a nie na #insta (z resztą pytanie o ceny prostytutek w Tajlandii to jedno z częstszych wyszukiwań na tym blogu). Nie mnie oceniać czy umoralniać czytających. W Tajlandii prostytutki są traktowane jak przedmioty i to bynajmniej nie przez białych (to Tajowie wymyślili termin Asian meat…). Co więcej, połowa z dziewczyn (info z pierwszej ręki) sama zgłasza się do tego zawodu, bo w normalnej pracy moda dziewczyna zarobi 35 PLN dniówki, a w burdelu nawet 1000. Może przy okazji pozna tam „bogatego” męża… Chcemy czy nie, pragnienie posiadania jest takie samo na całym świecie (patrz polskie celebrytki w Dubaju).
Zgadzam się z większością słów jakie napisałeś.
Niestety nie co do kobiet.
Jak dla mnie ich atrakcyjność była z bardzo niewielkimi wyjątkami maksymalną porażką.
Oczywiście to pewnie sprawa gustu. Mnie jednak podobają się kobiety wysokie i mające pełne kobiece kształty (najlepiej jak dorodne latynoski). Tymczasem w Tajlandii przez prawie miesiąc pobytu nie udało mi się wypatrzeć choćby jednej tak wyglądającej.
Wszystkie zaś te „mikro-kobitki” zadowalać mogą jedynie chyba podstarzałych Niemców z mniej lub bardziej skrywanymi pedofilskimi preferencjami i małymi fiutkami, które przy tych malutkich tajkach aż takie małe wydawać się nie będą… 😛
Jeśli natomiast chodzi o twarze same to zdecydowanie bardziej podobały mi się Kathoey. Co nie znaczy jednak, że skorzystałem bardziej namacalnie z ich atrakcyjności 😉
Co ciekawe w Kambodży w mojej ocenie kobiety, mimo że równie miniaturkowe mają zdecydowanie piękniejsze twarze!
A co Króla Tajlandii polecam do poczytania parę słów i tu u mnie
http://foto.design69.pl/z-podrozy/zdjecie-tygodnia-41-tyg-2014/1099
Pozdrawiam!
„(…)więc historie o obudzeniu się koło dziewczyny z penisem można włożyć między bajki.”
Na pewno? Najnowsze wydarzenie z udziałem Polaka w Tajlandii 😀
http://www.wykop.pl/link/2416664/9-rzeczy-ktore-powinienes-wiedziec-o-tajlandii-ale-boisz-sie-zapytac/
Kuba mam pytanie czy bez znajomości języka angielskiego mam jakieś szanse jechać do tajlandi ze słownikiem? Dziękuję i pozdrawiam
W takim razie na twoim miejscu kupiłbym od razu na miejscu kartę SIM i komunikował się przez Google Translatora.
Promenada W Pattay ma hmm 2 km to na tym samym odcinku młodych prostytutek ( Kobiet do towarzystwa ) jest jakies 6000 tys nie dodaje juz klubow co sa wyjatkowo przepelnione. Dla ludzi pragnacych czegos nowego raj na ziemi . Moja ocena A jedzenie mysle ze jedno z lepszych na swiecie 🙂
Jasne, zgłaszają się ze względu na zarobki- bo muszą utrzymać siebie czy rodzinę- ale gdyby miały alternatywę, pewnie wybrałyby inny zawód.. handel ludźmi w Azji to też plaga.
Tajlandia jest niesamowita 🙂 Chętnie tam wrócę – dla kuchni i widoczków 😉