Kuchnia Cabo Verde (z racji historii) powstała z wymieszania potraw portugalskich i afrykańskich. Prosta i pierwotnie uboga jak tutejsze ziemie, nie zmieniła się zanadto z biegiem czasu. Do chacupy dodaje się więcej mięsa, czasem jakieś ekstra warzywo albo jajko. Jeśli w sieci wpadnie Solandra (ang. Wahoo; chyba nikt nie używa polskiego odpowiednika) albo uda się ustrzelić tuńczyka to będą kotlety. Jeśli nie, to na stole znów wyląduje “rosół” z ryby. No stress.
Ryby i owoce morza
Pytać o ryby w Republice Zielonego Przylądka to jak spytać o mąkę w piekarni. Wody Cape Verde póki co dalekie są od przełowienia a rybołóstwo (duże słowo) to nie gospodarka rabunkowa znana z Europy czy USA. Jak pisałem wcześniej:
(…) z racji swojego położenia, Republika Zielonego Przylądka oferuje (świeże!) rzeczy, o których w Polsce możemy tylko pomarzyć. Wahoo, tuńczyki, niebieskie marliny, żaglice, langusty, homary i… można by tak długo wymieniać. Piękny stek z tuńczyka dostaniemy w cenie polskiego kebaba. (…) 6 kilogramów filetu z widocznego poniżej tuńczyka kosztowało 5€…(…)
Jakimś wielkim konsumentem owoców morza nie jestem, ale wynika to bardziej z dostępności dobrej jakości składników i umiejscowienia mojego domu rodzinnego niż smaku. Swoją normę wyrabiam w podróży; na Cape Verde było to kilkaset procent. Trudno wszak nie skosztować steku z tuńczyka, rekina, Wahoo w różnej formie, carpaccio czy Caldo de Peixe.
Mówiąc o kuchni Wysp Zielonego Przylądka nie sposób zapomnieć o owocach morza. Nie trudno o carpaccio z ośmiornicy, grillowanego homara czy wymyślne dania z krewetek – serwuje się je niemal wszędzie. Jednocześnie obfitość tutejszych wód powoduje, że ceny owoców morza (jak i ryb) są śmiesznie niskie. Warto więc podarować sobie jedzenie wołowiny czy kurczaka na rzecz bogactwa smaków jakie serwuje nam Atlantyk.
Poniżej przedstawiam kilka tradycyjnych potraw Wysp Zielonego Przylądka, niektóre są bardzo powszechne, inne znajdziemy tylko w kuchni mieszkańców wysp.
Caldo de Peixe
Caldo de Peixe to zupa z ryb, taki rosół z Cape Verde. Bierze się dużą garść ziemniaków, manioku, zielonych bananów, kawałek dyni, pomidora i co tam jeszcze w kuchni zostało, zasypuje solą, dorzuca ryby i gotuje. Bogatsze wersje przypominają bardziej przecier niż zupę. Polecam spróbować, ale nie zaglądać do garnka 😉
Chacupa
Chyba najbardziej typowe danie z Republiki Zielonego Przylądka. Chacupa to wolno gotowany gulasz, oparty na kukurydzy. Inne składniki zależą tylko od majętności i wyobraźni kucharza, a bogata w mięso i warzywa chacupa zwana jest Chacupa Rica. Na śniadanie podaje się chacupę z dodatkiem podsmażanej cebulki i jajek, na wyjątkowe okazje gotuje się chacupę z portugalskimi kiełbaskami, boczkiem, fasolą i innymi warzywami. W naszym hotelu chacupa była codziennie, od najbiedniejszych do bardzo bogatych wersji. Bardzo przypadła mi do gustu.
Buzio
Tradycyjny gulasz ze skorupiaków z dodatkiem sosu sojowego.
Bol de Cuscus
Dość słodkie i dziwne ciasto. Powstaje z połączenia kukurydzy i cukru, w konsystencji przypomina trochę naszą babkę, ale podaje się je z masłem i serem cabra. Istnieje wiele odmian tej potrawy, każda wyspa ma swoją odmianę Bol de Cuscus.
Canjo
Dość często spotykana potrawa (czasem zupa) podawana z ryżem, kurczakiem, cebulą i niekiedy warzywami.
Bafos
Bafos to typowy starter albo przegryzka. Owoce morza gotuje się w pomidorach, papryce i cebuli. Całkiem smaczne.
Percebes
Percebes zwane są morskimi paluszkami. W istocie wyglądają jak palce, ale raczej gargulca niż człowieka. Po odłamaniu końca należy obrać skórę aby dobrać się do jadalnego wnętrza. W konsystencji podobne do kalmara, na szczęście podawano je obrane.
Inne/Ciekawostki
Na wyspach je się stosunkowo dużo koźlęciny; wynika to z historii tego kraju i położenia geograficznego. Kozy bowiem, jak mało który gatunek zwierząt gospodarskich, są odporne na niekorzystne warunki środowiska zewnętrznego, dobrze przystosowane do życia na swobodzie a ponadto samodzielnie. Polecam skorzystać z okazji.
Duża odległość między wyspami utrudniała komunikację, dlatego każda z wysp ma swoją wersję chacupy, canjo czy buzio; niektóre są diametralnie rożne w smaku.
Większość dań głównych podaje się na słodko, z owocami (często gorącymi). Częstą praktyką jest mieszanie sosu własnego z musem owocowym.
Miara ilości ryb kupowanych od rybaka zależy od gatunku: tuńczyki kupuje się na kilogramy (6kg ~5€), makrele na małe wiaderka/siatki (4-6 sztuk ~1€), jakiś czerwony gatunek – podobno najsmaczniejszy – do 4€ za sztukę (towarzyszyła temu jakaś pokręcona logika). Kupuje się zawsze obrane ryby/poporcjowane mięso – grube i stare kobiety obierają łuski, cięciem mięsa zajmują się rybacy.
Należy pytać o wielkość porcji jedzenia, bo zamawiając homara możemy dostać nawet 3 sztuki.
Klikając dowolny przycisk poniżej motywujesz mnie do dalszej pracy: