Samotna wyspa pośrodku zatoki San Francisco – były fort strzegący wejścia do złota Kalifornii, miejsce historycznej zawieruchy, park narodowy, plan niejednego kinowego przeboju oraz bez wątpienia najsłynniejsze więzienie świata. Alcatraz swoją sławę zawdzięcza między innymi wyjątkowemu położeniu, słynnym osadzonym i jeszcze słynniejszym próbom ucieczki. Czy mury więzienia nadal opowiadają swoją historię? Czy warunki w Alcatraz rzeczywiście były takie ciężkie jak stara się to kreować wielki ekran? I w końcu: czy teraz, po tylu latach od zamknięcia, nadal warto udać się na wyspę?
Nieco historii
Z początku na Alcatraz nie było nic poza olbrzymim stadem pelikanów. Z racji swojego strategicznego położenia, z biegiem czasu wybudowano na wyspie latarnię morską, a połowie XIX wieku wyspę przemianowano na Fort Alcatraz. Miał on strzec wejścia do zatoki, która z racji kalifornijskiej gorączki złota, szybko stała się strategicznym punktem dla Stanów Zjednoczonych. Równocześnie zwrócono uwagę na lokalizację wyspy jako potencjalnego miejsca na więzienie wojskowe. Początkowo ceglany budynek więzienia przebudowywano wielokrotnie, aż w końcu osiągnął on swój dzisiejszy kształt. Paradoksalnie, więzienie wkrótce przestało pełnić swoją funkcję i dopiero po przekazaniu wyspy w ręce departamentu sprawiedliwości, w 1934 roku na wyspę ponownie zesłano 137 skazanych (cywilów). To właśnie wtedy zaczęła się słynna, 29 letnia historia więzienia Alcatraz. Na wyspie przebywały same gwiazdy ówczesnego świata przestępczego: Al Capone, George „Machine Gun” Kelly, Robert „Birdman of Alcatraz” Stroud czy Alvin „Creepy” Karpis.
W 1963 roku, z racji ponad trzykrotnie wyższych kosztów utrzymania niż na stałym lądzie, więzienie zostało zamknięte, a ostatnich skazanych przeniesiono do innych zakładów. O „The Rock” zrobiło się ponownie głośno, kiedy grupa Indian postanowiła w ramach protestu zająć wyspę. Po dwóch latach dogadano się z rządem USA, a Alcatraz przemianowano na część Parku Narodowego Golden Gate National Recreation Area (zgodnie z prawem nie wolno zwiedzać ani przerabiać na muzeum obiektów wojskowych, a takim nadal pozostawała wyspa i jej zabudowania). Dziś wyspa przyciąga turystów jak magnes i raczej nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy.
Moje Alcatraz
Po moich przygodach po noclegu u Indianki z plemienia Nawaho i walce ze śniegiem w Yosemite dojechałem w końcu do Fresno, gdzie miałem wynajęte lokum z Airbnb. Pokój okazał się całym domem, więc nareszcie mogłem się porządnie wyspać. 2 ostatnie dni, a raczej półtora, planowałem przeznaczyć na zwiedzenie słynnego portu w San Francisco oraz Silicon Valley.
Bilety do Alcatraz miałem już dawno zarezerwowane, bo wszystkie kursy są wykupione nawet na kilka tygodni wprzód. Podobno istnieje możliwość kupna biletu rano, ale po co marnować czas na stanie w kolejce i robić sobie niepotrzebnie stres.
W porcie stawiłem się o umówionej godzinie, a mimo to znalazłem się na samym końcu kolejki ludzi czekających na rejs. „Załadunek” przebiega bardzo sprawnie, wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. Rejs to duże słowo, bo transport na wyspę trwa może 10 minut, ale sam w sobie jest fajną atrakcją i pozwala podziwiać panoramę miasta z niedostępnej w inny sposób perspektywy.
Na Alcatraz, podobnie jak wszyscy skazani, przypływam od strony małego portu, który służył kiedyś za miejsce dostarczania towarów i nowych „mieszkańców” wyspy. Skazanych zamieniono na turystów, statek na nieco większy, reszta pozostała bez zmian. Od wejścia całą grupę wita strażnik objaśniający krótko historię wyspy, co wolno a czego nie, jak wygląda zwiedzanie wyspy oraz o której godzinie i gdzie zaczynają się prelekcje.
Tak naprawdę na Alcatraz nie ma sztywno określonego planu zwiedzania. Naszym obowiązkiem jest przypłynięcie na wyspę i powrót najpóźniej ostatnim promem do San Francisco. Poza tym to co i w jakiej kolejności będziemy zwiedzać zależy tylko od nas. Według mnie jest to świetne rozwiązanie, bo daje nam pełną swobodę dystrybucji czasu i pozwala unikać tłumów w znanych miejscach Alcatraz (cela Capone, miejsca słynnych ucieczek, jadalnia).
Od samego początku wycieczki przekonujemy się, że Alcatraz to nie było zwykłe więzienie tylko miejsce ciężkiej odsiadki. Fatalne warunki, ciasne cele, brak udogodnień; ciągłe zimno i wilgoć powodowały reumatyzm, depresję i niejednokrotnie choroby psychiczne. Przywilejów nie przewidywano, można było jedynie dorobić się dodatkowej kary. Nic więc dziwnego, że chociaż groziła za to (w najlepszym przypadku) kula w łeb (i kilku skazanych ją dostało), to niejeden więzień postanowił uciec z wyspy pelikanów aby przerwać swoje katusze. Równocześnie musimy pamiętać, że do Alcatraz nie trafiało się przez przypadek. Jeśli wysyłano kogoś na wyspę, to po to, żeby raz na zawsze odizolować go od społeczeństwa i dać mu po prostu porządnie w dupę. W celach siedzieli więc wielokrotni mordercy, seryjni gwałciciele, wyjątkowo brutalni bandyci itp. Polecam przestudiować „CV” niektórych skazanych – zapewniam, że tych socjopatów i tak potraktowano zbyt łagodnie. Wyspa codziennie miała przypominać im dlaczego na nią trafili i co ewentualnie czeka na nich jeśli po powrocie na wolność postanowią ponownie wrócić na drogę występku; i w tej roli Alcatraz sprawdzało się nadzwyczaj dobrze.
Zwiedzanie wyspy dobrze dopełnia przewodnik audio, który możemy (bez opłat) wypożyczyć już na początku wycieczki. Z reguły zdecydowanie zbyt długie i przynudnawe audiobooki tutaj zrealizowano w zwięzłej formie, z licznymi komentarzami byłych skazanych i strażników – polecam. Przechodząc od łaźni przez cele, słynne miejsca ucieczek, jadalnię i pokoje strażników nasiąkamy klimatem Alcatraz i jego historii. Nie chcę tutaj opisywać wszystkich miejsc ani zdradzać szczegółów wyspy – zbadacie je sami. Zgodzę się jedynie z przewodnikiem, że próba ucieczki była raczej specyficzną formą samobójstwa z rozpaczy niż ucieczką samą w sobie.
Moja przygoda z Alcatraz trwała kilka godzin. Nie spodziewałem się cudów, ale prawdę mówiąc zdecydowanie przyjemnie się zaskoczyłem niż niemiło rozczarowałem. Pomimo różnych zawirowań historii Alcatraz przetrwało w niemal niezmienionej formie. Nie zapomniano o żadnej z części życia w więzieniu – procesie przyjęcia i aklimatyzacji nowych więźniów, codziennym rozkładzie dnia, słynnych osadzonych, próbach ucieczek, życiu strażników i ich rodzin. Wyspa pelikanów to niesamowita historia sama w sobie, a przy obecnej organizacji warta każdego centa wydanego na wycieczkę.
PS Nie zapomnijcie ze sobą kurtki, bo na Alcatraz zawsze wieje!
2 komentarze
Witaj, czy jest audio przewodnik po polsku czy tylko po angielsku? dziekuje
Cześć,
Były różne języki, ale polskiego nie.