Są takie miejsca na świecie, które albo się kocha, albo nienawidzi. Tak po prostu, bez wchodzenia w szczegóły, bez zbędnego wyliczania dlaczego tak i nie. Zapadka zaskoczyła i jesteś gotowy lecieć tam o każdej porze dnia i nocy albo nie polecisz więcej za żadne skarby świata. Tak właśnie w moim sercu znalazło się Zachodnie Wybrzeże USA, Islandia i… na drugim biegunie umiejscowił się Nowy Jork. Drogo, głośno, brudno, wszyscy w biegu, a auto nie ma tam sensu jako środek komunikacji turysty. Jednak już drugiego dnia sytuacja zaczęła się zmieniać i początkowe zniechęcenie zmieniło się w uczucie, które dojrzewało z każdym kolejnym dniem w Big Apple. Poniżej zebrałem dla Was 7 powodów, dla których pokochałem Nowy Jork.
- City never sleeps
Jak śpiewał Frank Sinatra – to miasto nigdy nie śpi; co najwyżej nieco zwalnia. Korek na głównej arterii o 4 rano? Żaden problem. Tradycyjna pizza na późne śniadanie – klasyka. Nieważne, która jest godzina, na Manhattanie zawsze coś się dzieje. Nawet metro jeździ 24h na dobę (OK, co 20 minut albo z co drugiej stacji ze względu na remont lub sprzątanie, ale jeździ), a stacje są zawsze otwarte.
Zawsze jest gdzie pójść, co robić i gdzie zjeść; i nie mówię tu bynajmniej o włóczeniu się po ulicach czy bułce w maku. Daje nam to pewną dowolność w planowaniu naszego pobytu i z tyłu głowy nic nie będzie nas poganiać. Wspaniale uczucie.
- Jedzenie
Uwielbiam gotować, piec i dobrze zjeść. Jeśli masz podobnie, to Nowy Jork jest miastem dla Ciebie. Nieważne czy twoim celem są słynne 1$ pizza slices czy gwiazdki Michelin – na każdym kroku możesz wrzucić coś na ruszt. Ba! Całe dzielnice poświęcone są jedzeniu, jak choćby słynna Hell’s Kitchen. I kiedy mówię o restauracjach nie mam na myśli przybytków spod patyka typu burger/”Włoch”/steki/”Chińczyk”. W Nowym Jorku możesz wybrać czy twojemu żołądkowi bliżej do Lombardii i wspaniałego Casoncelli, do Kampanii i insalata Caprese czy może Ribollita prosto z Toskanii. Zakochałeś się w kuchni etiopskiej, arabskiej, meksykańskiej, brazylijskiej, japońskiej, Missisipi, smakach Kaukazu, a może masz ochotę na polskie pierogi jak od babci? W Wielkim Jabłku znajdziesz dosłownie wszystko. Najlepsze miejsca trzeba co prawda rezerwować z jedno/kilkudniowym wyprzedzeniem lub odstać swoje, ale tuż za rogiem może czaić się najlepsze burrito jakie w życiu jadłeś. Jedynym ograniczeniem są tutaj czas i fundusze. Żeby nie być gołosłownym spójrzcie na mapkę poniżej – ile symboli widelca i noża widzisz? I niemal każdy wycinek Manhattanu wygląda tak samo. I’m lovin’ it.
Co koniecznie musisz zjeść w NYC? Nowojorskie bajgle to mus, panino w jednym ze słynnych bottega deli, pastrami lub corned beef z kiszoną kapustą i ogórkiem w którymś z deli, New York Strip Steak, typowego amerykańskiego burgera (na Brooklynie możecie nawet zjeść burgera maczanego w bulionie), 1$ pizza slice, pizzę NY style i tradycyjną Neapoli, chicken and waffles i wielką, mrożoną kawę ze Sturbucksa.
Hot dogi, kebaby, falafele i tego typu budki po prostu sobie odpuść. Są beznadziejne, stosunkowo drogie i z racji procesu przygotowania i przechowywania tysiące osób skończyło po nich w ubikacji.
Niestety jest też druga strona medalu: Nowy Jork jest miastem drogim samym w sobie, ale jedząc na mieście można naprawdę popłynąć. Zasada co do wyboru miejsca jest niestety dość brutalna – jeśli jakieś miejsce pojawiło się na popularnych kanałach YT to bankowo będzie drogie, ale niekoniecznie najlepsze na świecie. Nie ufaj (do końca) filmom na YT i „artykułom” z NY Times, Insidera i innych tego typu portali. Pamiętaj też, że NYC to miejsce, które odwiedzają miliony turystów z całego świata i ich opinie na TA czy Google często pisane są pod wpływem emocji związanych z odwrotnym symptomem paryskim.
Mała pizza w Roberta’s za 20$ jest OK, ale tyłka nie urywa w żadnym wypadku; lokal hipstersko jest za to ponad jakąkolwiek skalę. Katz’s Delicatessen serwuje faktycznie przepyszne pastrami i jako miejsce jest mega klimatyczne, ale równie dobre kanapki zjemy w 20 innych miejscach; rachunek końcowy będzie za to o połowę niższy. Zdaj się po prostu na swój nos, pragnienia i potrzeby, odejdź kilka przecznic od znanych miejsc, obejrzyj fotki i recenzje na yelpie od miejscowych i nie bój się zaryzykować. Głodny spać nie pójdziesz!
- Parki
Wbrew pozorom zieleń w NYC to nie tylko Central Park. Co kilka/kilkanaście przecznic trafisz na mniejsze lub większe zielone przestrzenie, gdzie ludzie jedzą lunch, odpoczywają, opalają się lub wyprowadzają psy. Parki w NY dzielą się na te małe i te duże (które lokalsi traktują jako część swojego życia). Te zielone punkty na mapie są genialnymi miejscami odpoczynku podczas wędrówki po mieście i bardzo często korzystałem z nich, aby dać odsapnąć moim nogom, zjeść coś lub w spokoju zadzwonić do domu.
W tym miejscu wypadałoby coś polecić J więc zacznijmy według rozmiaru. I tak: Madison Square Park (koło Flatiron) to ciche miejsce, gdzie matki oraz milionowe insta-matki przychodzą ze swoimi maluchami. Bryant Park na tyłach Nowojorskiej Biblioteki Publicznej ze swoimi setkami krzeseł służy za miejsce lunchu ludziom pracującym nieopodal; jego idealnie równo przystrzyżona trawa mocno kontrastuje z otaczającymi wieżowcami. The High Line Park, czyli stare tory metra zamienione na hipsterski park to ostatnio najmodniejsze turystyczne miejsce NYC, ale jest przez to dosłownie zalane ludźmi. Washington Square Park, Battery Park, Bowling Green Park, City Hall Park – można by tak długo wymieniać.
Duże parki to przede wszystkim te wzdłuż wybrzeża: John V. Lindsay East River Park, Riverside Park oraz miejskie Zoo na Brooklynie. To tam można poznać prawdziwe życie mieszkańców Nowego Jorku, w pełni odpocząć i wyciszyć się. W przypadku Riverside Park polecam wynająć rower i przejechać całą jego długość spacerowym tempem.
Na sam koniec zostawiłem wisienkę na torcie: wielki i wspaniały Central Park. Szkoda rozpisywać się tutaj zbytnio na jego temat. Powiem tylko tyle: Central Park to najlepsze co Nowemu Jorkowi mogło się przytrafić. Olbrzymi, zielony i cichy obszar w środku wielkiego miasta, pracującego 24h na dobę na wysokich obrotach. Must-see, must-do, must-wszystko.
- Wieżowce
Nowy Jork automatycznie kojarzy się z drapaczami chmur i nie ma się czemu dziwić. Problem polega na tym, że w NYC masz inny punkt odniesienia – wszystkie budynki są bardzo duże, więc nawet z dość bliska największe budowle nie wydają się tak ekstremalnie wysokie. Pewnym wyjątkiem jest tutaj 1 World Trade Center, bo wyrasta on niejako z poziomu 0 i zdzierając głowę faktycznie możemy „poczuć” jego wysokość. Niemniej te wszystkie piętra i szerokie ulice tworzą niesamowity klimat miasta. Jak okiem sięgnąć setki metrów w górę, poprzecinane gdzieniegdzie „mniejszymi” blokami, parkami czy ulicami. Takiego widoku podczas lunchu w Europie nie uświadczysz.
Ogrom budowli Manhattanu można w pełni poczuć dopiero z góry, z wynajętego samolotu lub helikoptera. Jeśli stać Cię na taką rozrywkę (150-300$), to szczerze polecam – widok na Manhattan „z bliska” jest po prostu niesamowity.
- Zwiedzanie na piechotę
Zwiedzając Nowy Jork, w kilka dni zaserwowałem moim nogom ponad 100km marszu. I bynajmniej nie narzekam; wręcz przeciwnie – uważam to za genialną sprawę. Raz, że mogłem dużo lepiej poczuć klimat miasta niż zazwyczaj w USA (z reguły zwiedzałem Stany zza kółka), a dwa, że paradoksalnie bez auta miałem tam dużo więcej wolności. Nowy Jork, jak chyba żadne inne miasto w USA, nadaje się do jazdy komunikacją miejską. Metro staje z reguły co 5 przecznic na Manhattanie oraz przy każdym innym ważniejszym punkcie miasta. Duże odległości opłaca się pokonywać liniami przyspieszonymi, które potrafią „przelecieć” cały Manhattan w 20 minut. Spróbuj zrobić to samochodem lub Uberem… Poza tym Subway to jeden z symboli Nowego Jorku i po prostu musisz się nim przejechać. Bez dyskusji.
Chodząc po mieście możesz ponadto dostrzec wszystkie jego smaczki i zakamarki, zaplecza wielkich firm, mieszkania zwykłych ludzi, przepiękne fronty i wnętrza Art déco przez wielkie A (nawet architektoniczny ignorant otworzy szczękę z wrażenia, gdy przekroczy historyczne drzwi Rockefeller Center).
Ze swojej strony pozostaje mi tylko nakazać zabrać wam najwygodniejsze (i sprawdzone) buty jakie macie, bo takiego treningu jak przez kilka dni w NYC nie zrobicie nigdy.
- Ilość atrakcji
Mało jest miast, w których jest tyle do zrobienia co w Nowym Jorku. Liczba rzeczy To-Do i To-See jest poza skalą i brakłoby miesiąca żeby je wszystkie zaliczyć. Dziesiątki muzeów i galerii z wielkimi nazwami jak Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej (American Museum of Natural History) i Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Museum of Modern Art) na czele. Jeśli do muzeum Ci nie po drodze, to możesz załapać się na jeden z wielu show (np. Jimmy Kimmel Live!) nagrywanych w tym mieście. Jeśli ani muzea, ani TV/Radio to nie twój klimat, zawsze możesz wziąć udział w niezliczonych wycieczkach (także darmowych) po mieście. Śladami najlepszej pizzy na Brooklynie, mafii w Little Italy, Art déco, drapaczy chmur, chińskich imigrantów, budowy metra, parków… Możliwości są nieograniczone i na 100% znajdziesz coś dla siebie.
- Klimat
To miasto ma klimat. To miejsce, gdzie w metrze spotyka się Keanu Reeves, bezdomny, sprzedawca w KFC, prezes korporacji i ty. To miejsce, gdzie w porze lunchu możesz przyjść do wielkiego parku, zdjąć marynarkę i popływać łódką, w przerwach od wiosłowania jedząc bajgla z serem. To miejsce, gdzie co kilka przecznic całkowicie zmienia się profil mieszkańca, cena za metr kwadratowy, wygląd stacji metra, menu w restauracji, a nawet zapach na ulicy. To miasto, które nigdy nie zasypia i na nikogo się nie ogląda. To miasto, które kochasz albo nienawidzisz. Ja kocham.
4 komentarze
Parki są ważne. Tam gdzie jest więcej terenów zielonych stwierdza się mniej agresji. 🙂 A o dobrym jedzeniu wiadomości, są -cóż, nie do przecenienia. :-).
Dzięki wielkie za ten wpis. Wybieramy się tam w przyszłym roku w maju i powoli zaczynamy ogarniać plan podróży 🙂
Kombinujemy jak tu najlepiej i najsensowniej zwiedzić wschodnie wybrzeże od Waszyngtonu po NY lub tez zaglądając do Bostonu.
Fajny wpis, wybieramy sie tam w maju, oprocz miasta mega nie moge sie doczekac jedzenia 🙂
Maj to idealny czas – nie jest jeszcze tak gorąco i nie ma aż tylu turystów. Wszystko zdążyło już natomiast się zazielenić, a central park kwitnie